środa, 29 stycznia 2014

nowy rok a tu cisza

Cisza nastała. Nie mogę nabrać oddechu. Ciągle gdzieś latam, spieszę się, życie wymusiło na mnie konieczność organizowania się. O fuj jak ja nie cierpię sie organizować w jakiejkolwiek kwestii. A tu M przyjechał i jak przyjechał, zamieszkał, tak zniknął. Znaczy niby jest ale jakoby go nie było bo jest bez przerwy w pracy. W Trzech Króli był w pracy. Każdego dnia jest w pracy. I to takiej gdzie 8 godzinna zmiana trwa 8,5 godziny a 12 godzinna 13 godzin. Ja rozumiem pracę na nadgodzinach ale codzienne łamanie prawa pracy? to chyba już przesada. Ręce opadają dodatkowo kiedy się wie że przy tej samej ulicy, przy której pracuje M, mieści się Państwowa Inspekcja Pracy. Ale to na tyle o pracy bo nóż się w kieszeni otwiera i ryczeć się chce.
Bo ja wogóle to o czymś innym. A mianowicie o poczcie.
Jakaś afera sie zrobiła bo inpost przejął dostarczanie przesyłek sądowych. Chwała Bogu! w końcu! bo poczta jest otwarta tylko w dni powszednie w godzinach kiedy zwykli zjadacze chleba są w pracy, a "dyżury", żeby każdy mógł odebrać przesyłki, nie istnieją. I nie rozumiem tej nagonki medialnej bo jak widzę te zaśniedziałe panie na poczcie, te obrażone w większości panie i listonosza, który wygraża mojej sąsiadce to jakoś wolę tego doręczyciela z inpostu albo panią sklepową, bez względu na to czy jest plotkarą.

czwartek, 2 stycznia 2014

stało się...

I zamieszkaliśmy razem. M i ja. Zapakowanym po uszy pożyczonym wehiklem przejechaliśmy całą Europę i osiedliliśmy się. W zasadzie osiedliliśmy to mocne słowa. Bo ja jestem typem osiadłym a M czasem bywa w domu. Coraz rzadziej mam wrażenie ale bywa. Kocińscy przyjęli tą zmianę w zasadzie dość obojętnie, kotek czarnotek po trzech tygodniach uznał że dobrowolne wygnanie z łóżka jednak mu nie odpowiada i wrócił się tulić do pańci.