wtorek, 24 czerwca 2014

nie mogę

Nie mogę już. Świerzbi mnie.
Świerzbi mnie wszystko. Życie mnie świerzbi.
Chce mi sie i nie chce jednocześnie. Nie mogę już usiedzieć, muszę coś robić. Wracam do domu i nie mogę robić ani siedzieć. Wywlokłabym sie na lewą stronę ale brzydko bym wyglądała taka okrwawiona jak zwłoki myszy znoszonych hurtowo przez moje ukochane kocięta.
Weszłam ostatnio do garderoby. Nie mam sie w co ubrać.
Nie mogę usiedzieć w miejscu więc czytam. Wszystko. Ile popadnie i jak popadnie.
Zarastam, niedługo pokryje mnie warstwa mchu i będę straszyć z tych zarośli z całą mocą własnej niemocy.
Doceniam swój spokój i stabilizację w związku ale nudzę się niemożebnie. Wszystko mnie nudzi. Książki mnie wciągają i w połowie zaczynają nudzić. Filmy nudzą mnie nawet zanim je oglądam, mecze nudzą mnie śmiertelnie więc ich nie oglądam. Skupiam się na maksymalnie 20 minut i prokastrynuję. O jaki piękny wyraz na odkładanie na później. Kiedy ja teraz już natychmiast nie mogę. Duszę się.  
Zerkam na zegarek. 2 minuty. Jest dwie minuty później niż było przed chwilą. Przecież ja już dwa dni czekam żeby wyjść, coś zrobić a zegarek mówi że to 2 minuty?!?
 

wtorek, 1 kwietnia 2014

wiem że nic nie wiem...

o jakie to prawdziwe! nie mam bladego pojęcia o podstawowych rzeczach. Przecież zawsze tak było i było dobrze a tu nagle sie okazuje że o pewnych rzeczach nie mam bladego pojęcia i co gorsza moje eksperymenty przynoszą coraz dziwniejsze rezultaty. Eksperyment kompostowania dalej nie zakończył się żadnym sukcesem poza tym, że któregoś pięknego dnia tej wiosny wzięłam i wywaliłam połowę zawartości kompostownika do skrzynki przysypałam to wszystko ziemią i po cichu liczę że dżdżownice rozwiążą wszystkie moje problemy, bo ja ich nie potrafię rozwiązać.
Zrobiłam rozsadę i co? moja mama wpadła i stwierdziła jak zwykle "dziecko ale tu masz za mało światła, to tak nie może być wogóle daj to na pole" no to dałam to na pole i już jedną noc przetrwały siewki siedząc pod geowłókniną. Ale co z tego wyniknie to nie wiem, bo albo zamarzną albo padną z ciemności. Tak i tak dupa czyli nici.

Mam wrażenie że gnuśnieję. Staję się nudną babą. Nie mogę, potrzebuję jakiegoś drobnego szaleństwa albo chociaż czegoś inspirującego. A tu dupa. M. w pracy. Albo w szkole. Albo w pracy... i tak w kółko. I jak tu poczynić jakiś drobny gest szaleństwa kiedy oboje nie pracujemy chwilowo to padamy twarzami w torcik ze zmęczenia? Jedźmy gdzieś! albo chociaż zróbmy coś! i niech to nie bedzie pranie...

czwartek, 27 marca 2014

warzywka :)

Zrobiłam rozsadę. W zasadzie to nie miła baba kłopotu zrobila se rozsadę. No i jestem w zasadzie bardzo ciekawa co z tego wyniknie bo moja rozsada ani nie ma super ciepło ani super jasno, wychodze z założenia że moja babcia kamień do ziemi wsadzi i zawsze jej zakwitnie to może to jest w genach? póki co mam wrażenie że to co wykiełkowało jest za bardzo wybiegnięte do słońca i czekam na dalsze kiełki.
a wczoraj był moment, na który czekałam już od dluższego czasu. SIANIE! dzień był wyjątkowo ciężki i po powrocie moja wewnętrzna potrzeba siania sadzenia i zajmowania się czymkolwiek była jeszcze mniejsza niż zazwyczaj, ale poszłam w zasadzie trochę na siłę. I stało się coś niesamowitego. Liczenie ziarenek, kontakt z naturą odprowadził wszystkie moje dzienne stresy gdzieś gdzie zabrał je wiatr. Lepiej mi. Groszki, boby, pietruszka, rzodkiewka koperek i sałatki na liście. Pycha! więc teraz czekam...
juuuż? kiełki gdzie jesteście???
a mój głóg nadal nieśmiało bardzo reaguje na wiosnę. Delikatnie wychyla pączki i czeka. I ja też czekam. I nie wiem ile sobie tak poczekamy jeszcze...
WIOSNO JA CZEKAM NO PRZYCHODŹ JUŻ!
 

piątek, 21 marca 2014

kiełki

Zrobiłam rozsadę w niedzielę. Oczywiście zachowałam się najgłupiej jak sie tylko dało bo przecież nie zapisałam sobie co ja też do tej ziemii nawtykałam. Znaczy wiem że sałatę, pory, seler (zwykły bo naciowy oczywiście zapomniałam), kalarepę i co tam jeszcze miałam w tych torebeczkach z nasionkami, ale w swojej naiwności nie zapisałam co jest co, bo ja przecież doskonale odróżniam małego kotka od małego pieska a to przecież prawie to samo por to prawie jak szczypiorek, co gorsza też prawie jak szalotka a seler może być łudząco podobny do kalarepki. No i coś mi zakiełkowało wczoraj a ja nie mam bladego pojęcia co to takiego! w sześciu torfowych doniczkach mam kiełki czegoś co nie wiem co to jest. Mam tylko szczerą nadzieję że to wychodzi to co zasiałam a nie jakieś chwasty chwastowe, które tylko czekały aż coś zasieję żeby jak kukułki paść się kosztem moich warzywek. Tak się zastanawiam w sumie czy gdybym wróciła dzisiaj o jakiejś ludzkiej porze to czy nie dać ich na chwilę na parapet na zewnątrz żeby sobie tam siedziały i grzaly się w cieple, chociaż spodziewam się ze moja mama by mnie raczej od tego pomysłu odwodziła.
A dzisiaj mamy pierwszy prawdziwy dzień wiosny (pomimo tego że teoretycznie przyszła juz wczoraj o 18) bo u nas w końcu zakwitły krokusy FIOLETOWE. 3 jasne i 3 ciemne kwiatuszki. A na głoga dalej czekam. Dostałam jeszcze dwa małe głogi krzaczaste (jednoklapowe) i dwie piwonie. Kocham piwonie, chociaż z uporem siedzą pod ziemią i udają że wiosna ich nie dotyczy wcale. Nie mogę sie już doczekać dotyku ziemii. Kiedy wsadzę w nią ręce i posadzę groszek i rzodkiewki i wysieję wczesne sałatki, które potem będziemy jedli do naszych późnych kolacji. Nie mogę już wytrzymać z niecierpliwości.   

niedziela, 16 marca 2014

wiej wietrze wiej!

Kiedy jest taka pogoda mam nieustająco potrzebę czytania Makbeta. Otwieram drzwi i słyszę w szumie lasu wiedźmy krzyczące swoje zaklęcia. Wiatr zawodzi. Natura gniewnie sprząta za zimę, której nie było. Zapomniała przyjść. Liście fruwają wszędzie, gniewnie strącane przez bezlitosne grube krople deszczu. Koty siedzą w domu zniechęcone i nawet nie myślą wychodzić. 

Uwielbiam taką pogodę czasem. Zazwyczaj kiedy mogę siedzieć na kanapie przy kominku i grzać kości popijając herbatę. Ale teraz jest inaczej. Czekam na wiosnę. Wypatruję jej z niecierpliwością codziennie. I mam wrażenie że wchodzi z hukiem. Zasadziłam głóg. Bardzo ciężko zniósł zeszłe lato, nie był najmężniejszym okazem głogu, ale jego pokrój szalenie mi się spodobał wiec postanowiłam zaryzykować. Poza tym to twardziel więc z całkiem niepozornego młodzieńca może się okazać w dorosłości całkiem dorodnym głogiem. Chodzę codziennie obserwować jego postępy i jestem porażona. Mam wrażenie że od wczoraj rana, kiedy w pantoflach i szlafroku chodziłam obserwując czy to już, zrobił ogromne kroki ku wiośnie. Pąki już nie tak bardzo nieśmiało wyglądają z czerwonych gałązek, jakby tylko czekały na ogłoszenie że już można. Jest ich cała masa. Bladozielone, przyczajone i wyczekujące. 

W zeszłym tygodniu obcięłam wrzosy. Zbierają się w sobie żeby móc tez skorzystać z wiosny. A póki co cieszą się deszczem i wiatrem. Taką małą Szkocją.

piątek, 14 marca 2014

dawać tu tą wiosnę!

Nie mogę. Nosi mnie. Chadzam co rano w szlafroku po ogródku i oglądam czy listki się rozwinęły. Jak mój czosnek co go eksperymentalnie wsadziłam do ziemi w październiku. Czy krokusy juz kwitną bo przebiśniegi prawie przekwitły. Dreptam po zamrożonej albo oroszonej ziemi w kapciach i moczę sobie stopy BO JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ! Nie mogę się doczekać kiedy w koncu przyjdzie wiosna wsadzę ręce do ziemi i będę mogła się w niej grzebać aż mi się odechce. Czyli dłuuugo. Miałam nie robic rozsady w tym roku ale chyba z tej niecierpliwosci zrobię bo nie mogę wytrzymać.
Z tej niecierpliwości poszłam ostatnio do sklepu ogrodniczego po nasionka. Miałam kupic kilka tych najwcześniejszych bo przecież wiadomo że jak M mi w końcu grządeczki zrobi to sobie posieję co popadnie. Weszłam, spojrzałam i wyszłam czym prędzej wkurzona jak jasny gwint bo przecież granda, prostactwo i drobnomieszczaństwo walnęło mnie między oczy. Za jedna torebunię nasion 7zł. Słownie SIEDEM ZŁOTYCH! No przecież bez przesady. Czy oni w swojej naiwności wierzą że ja jestem aż tak nieświadoma i zapłacę za nasiona tyle? Ciśnienie mi się uniosło. Nasiona były niemieckie. Z całym szacunkiem czy niemieckie nasiona groszku są lepsze niz polskie? mamy w tym kraju przynajmniej kilka potężnych firm które produkują dobre nasiona za 1,40zł za paczkę a mamy płacic cza niemieckie 7zł?
Załatwiając coś w okolicy centrum ogrodniczego wstąpiłam tam w poszukiwaniu normalności. I co? i udało mi się wydać małą fortunę na nasiona (oczywiście więcej wydałam niż było w planie ale przecież nie kosztowało 7zł za paczkę) w cenach od 1,29 do 2,60. A do tego ogrodniczego w centrum to ja już w życiu nie pójdę. Bo wywołuje to u mnie gniew i frustrację.
I tak się zastanawiam bo ja sobie nie przypominam żebym kiedykolwiek jakąkolwiek rozsadę czegokolwiek robiła. Jak sie to robi wogóle? Uznałam że jak nie znajdę tych przerastających doniczek do rozsady to trzeba zrobić w jajcarkach babciną metodą no ale dobrze wezmę wsadzę takie nasionko do ziemi popsikam wodą i co? przykryć reklamówką? i co dalej? szanowna moja matka i tak jak widzi moje ogrodnicze zapędy to płacze ze śmiechu. Ale mam sukcesy. W sensie miałam. W zeszłym roku. Pomidory.

środa, 12 lutego 2014

jak zamknąć konto w mbanku?

Zebrałam się w sobie i postanowiłam że powinnam koniecznie zacząć wracać do normalności, między innymi porządkując moje sprawki bankowe. Jako że zachwyt mój "wielokrotnie nagradzanym" przez "zachodnich specjalistów" nowym systemem transakcyjnym mbanku i groźbą zamknięcia starego serwisu jest dosć mały to postanowiłam zamknąć konto w pierniki i iść do konkurencji. Koleżanka namawiała mnie do tego kroku juz od tak dawna że postanowiłam posłuchać. I taki jest plan. Wlazłam więc na stronę mbanku z zamiarem wyszukania wniosku o rozwiązanie umowy. I co? i nie ma. Ale jest możliwość połączenia z konsultantem. Na żywo! można sobie z nim pochatować, pogadać online na wizji albo na fonii. Uznałam że chat mi sie bardziej przysłuży bo będę miała wszystko zapisane elegancko i sobie potem zrobie to co mi powiedzą.
Pani pierwsza:
czas oczekiwania 20 minut. Poszłam wiec do toalety, przecież wiadomo że kobiecie skorzystanie z wc zajmuje około 5 minut to jeszcze mi zostanie 15 minut czekania. Jak wróciłam pani własnie minutę wcześniej napisała że pomoże, to jak pomoże to proszę mi powiedzieć gdzie znajdę wniosek. Napisała. Podała 7 (słownie SIEDEM) menu rozwijalnych a na końcu miał się znajdować upragniony przeze mnie wniosek. Zapytałam czy jest to gdzieś na stronie głównej albo w starym systemie. Pani mnie przełączyła do pani nr 2.
Pani druga:
Do pani nr 2 oczekiwanie jest krótsze tylko około 5 minut. Pani waląc mi per "pan" podała mi to samo co pani pierwsza a w drugiej sprawie stwierdzila że nie odpowie tylko musze się przełączyć na kanał video albo na kanał fonii. Zapytałam po co, skoro ja chcę tylko wniosek, który sobie wydrukuję, podpiszę i wyślę pocztą. Pani przeprosiła i powiedziała że w starym systemie transakcyjnym tez taki wniosek znajdę, klikam sobie zakładkę "wnioski i dyspozycje" i wyszukuję to co mnie interesuje (JEDNA zakładka). Zapytałam ją o sens takiego działania że nowy system siedem zakładek stary system jedna zakładka, więc przełączyła mnie do pana. 
Pan:
Do pana czas oczekiwania zero minut. Pan oczywiście nadal wali radośnie per "pan", zasugerowałam że jestem kobietą ale skoro mamy gender to niech się nie krępuje. Pan zasugerował że się nie zidentyfikowałam przez system.  Nowy system powinien dodać, bo tak sie składa że stary system nie umożliwia chatowania z panem a o streamingu video to już wogóle nie ma co mówić. No ale streamingu video to nawet chyba facebook nie umożliwia (chyba że nie wiem) ale mbank poszedł do przodu i jest bardziej na czasie niż Zuckerberg (panie Marku niech Pan nie bierze przykładu z tego banku proszę!). Fair enough jak to mówi M. Poza tym wyjaśnilam panu że ja tylko chcę wniosek. Wydrukuję sobie go, podpiszę, wyślę, a mbank odbierze sobie w mięsnym obok siedziby, pani sekretarka przy okazji sobie zakupy na obiad zrobi. Pan się poprawił, zaczął do mnie się zwracać per "pani" och jak przyjemnie, odpowiedział na jedno tycie kontrolne pytanie, po czym życzyliśmy sobie miłego dnia, bo w sumie co pan jest winny że pracuje w banku, który jest do niczego, ale postanowił sobie że będzie bardziej na topie i na luzie niż facebook (podobno można sobie wgrać nawet zdjęcia!).

Po tym wszystkim weszłam, w starym systemie znalazłam ten wniosek a tu dupa się okazuje bo wniosek jest elektroniczny, a ja chcę taki na pocztę polską co to się podpisuje w 10 kopiach (każda z minimalnie innym wzorem podpisu żeby któryś się zgadzał z wzorem w banku), wsadza do koperty, zakleja nalepia znaczek śliniąc, wypisuje kwitek, adres, żadnych haseł smsowych (których nie mam bo mam papierowe i sie właśnie kończą) i wysyła u tej dziwnej pani na poczcie. Więc wlazłam na doktora google, wpisałam "jak zlikwidować konto w mbanku" wywaliło mi jakiś artykuł z linkiem do druczka (bez siedmiu zakładek) wydrukowałam (w 10 kopiach) i wsadziłam sobie do torebki. A po pracy zamiast iść na spotkanie pójdę do konkurencji i założę sobie konto.