czwartek, 28 lutego 2013

wiosna idzie

Idzie wiosna. W końcu. W zasadzie to chyba zasadziłam śnieżyczki zamiast przebiśniegów bo mam dwa takie zielone wystawacze podśnieżne co bynajmniej nie wyglądają krucho i skromnie jak przebiśniegi więc podejrzewam iż istnieje prawdopodobieństwo że zasadziłam jednak cos innego niż to co mi sie wydaje że zasadziłam... no cóż życie. Ale mam nowy dylemat. Kiedy się sieje trawę? Moja matka, w końcu specjalistka od roślin w jednym zdaniu mówi że cały rok a w drugim, że jeszcze nie. Zakupiłam kilogram tej onej w opakowaniu ekonomicznym kilogramowym i teoretycznie powinno mi to wystarczyć na 40m2 chyba że ptactwo wydziubie albo sarny wyliżą. Póki co sarny obżarły mojego wrzosa w doniczce i ta metodą okazało się że wrzos wbrew zdrowemu rozsądkowi przetrwał zimę i postanowił żyć nadal. I chyba muszę go posadzić do gruntu ale to jeszcze nie teraz bo w zamarzniętej ziemi to już z pewnością by umarł. I mam takie ogrodowe dylematy, więc nabyłam sobie łopatkę. Jeszcze nie wiem po co mi ta łopatka ale już ją mam. Z jakiegoś kompletnie irracjonalnego powodu mam potrzebę posiadania sekatora w kuchni na kredensie i takiej łopatki i jeszcze sobie kupię widły amerykańskie i takie małe pazurki... i będę jak prawdziwa ogrodniczka tylko bez kapelusza słomkowego bo nie posiadam. I bez piegów. Bo z uporem maniaka smaruje się kremem przeciwko promieniom słonecznym.
W ramach wiosny przydałaby mi się odnowa. Biologiczna. Albo detoks. Dzisiaj wyczytałam że detoks jest przereklamowany, ale co w dzisiejszych czasach nie jest przereklamowane albo chociaż sztuczne? nawet papież jest na emeryturze. W ogóle jak to brzmi emerytowany papież? dobrze że chociaż wiosna idzie.
Dziś rano to nawet sąsiad się ze mną radośnie przywitał, chociaż ostatnio chodził z miną gradową i się zastanawiałam gdzie miał odcisk bo musiałam nadepnąć niechcący... a tu myk trochę słońca i sąsiad znowu wraca do normy. To nic że mieszkam chyba ponad pułapem chmur bo na dole mgła była taka że nie szło do roboty trafić.
Mam dziką potrzebę posiadania ogrodu. Takiego chociaż maleńkiego gdzie sobie posadzę japońskie wisienki i będę co roku na wiosnę patrzeć jak obsypują się różowymi kwiatkami... a potem późna magnolia rozkwitnie na końcu alejki... i hortensje... a na koniec lata wrzosy i przebarwią się krzaczki na bordowo i będą odpowiadać bukowemu lasowi w tej grze kolorów a na koniec zakwitną zimowity i znowu zrobi się biało... ehhh a póki co straszne mam dziadostwo tam gdzie kiedyś przyjdzie wiosna i zakwitną różowe japońskie wisienki... i nie mam pojęcia kiedy sieje się trawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz