czwartek, 9 maja 2013

jednak nadal są

Moje pomidory w doniczkach nadal są. Nikt mi ich przez noc nie podprowadził, dalej są i robią mi opinię lekko stukniętej. I ogórek też. Och jaka ja dumna jestem z tego posiadania! Naprawdę obiecuję zorganizuję sobie zwiewną suknie i kapelusz słomkowy i będę jak ta dziewiętnastowieczna heroina zbierać płody rolne do koszyczka i nosić je przez wieś zadając szyku... Zakładając oczywiście że uprzednio mnie nie zjedzą komary albo jakieś inne świństwa latające, które uważają że mój kompost to jednak jest nie pożywienie dla dżdżownic tylko dla owadów. Nie poddaję się i dorzucam dżdżownice kiedy tylko się znajdują w moim zasięgu. A moja polewka z żywokostu dojrzewa sobie spokojnie i czeka na moment kiedy nią podleję kompostownik. Biorąc pod uwagę że dzisiaj po dolaniu do kompostownika wody ze śmieciami z odkurzacza boczkiem wylała się jakaś brązowa ciecz to chyba nie będzie jakoś specjalnie szybko...
Mam wrażenie że moi futrzani współlokatorzy też się jakoś zadomawiają. Ruda korzysta z kuwety i wczoraj oznakowała mi samochód, kotek ślicznotek też dał się przekonać do tego że kuweta jednak jest fajniejsza niż podłoga w piwnicy... normalnie postępy czynimy na tej naszej wsi. Tylko cywilizowanie kotów sąsiadów póki co kiepsko nam idzie ale nie poddajemy się w tej nierównej walce. O co to to nie. Niech żyje kocia rewolucja! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz