poniedziałek, 22 lipca 2013

a trup ściele sie gęsto czyli odrobina zemsty po latach...

Obok mojego tyciego domku na wsi jest inny niewiele większy domek. Jakiś czas temu mieszkał tam człowiek, którego główną rozrywką było zaśmiecanie terenu, w którym teraz ja niepodzielnie króluję. Wrzucał baterie (sic!), zapalniczki, kapsle z piwa i wódki, złom, a nade wszystko szkło. Tony szkła. Chodzę i zbieram szkło w ogrodzie, po każdym deszczu wychodzi go więcej i więcej a ja zbieram, cierpliwie, czasem dla rozrywki utyskując na idiotę głośno i wyraźnie żeby wszyscy słyszeli. Z racji faktu że człowiek ów nie żyje poutyskiwać sobie mogę, robię to i zamierzam nie poprzestawać na tym co już się światu poskarżyłam. Rozpoczęłam też swoją małą wendettę. 
Mam koty. Łowne. Jak się okazało kotek ślicznotek poza wylegiwaniem się na progu i byciem oczkiem w głowie pańci jest jeszcze bezlitosnym mordercą myszy, nornic i kretów, które dopada w ciemnościach na mojej działce. Tą metodą uratował mi głoga przed niechybną śmiercią z pożarcia i zapewne jeszcze kilka innych rzeczy również, siejąc śmierć i spustoszenie w gryzoniowych szeregach. Przynosi mi mysie prezenty do saloniku, czasem do kuchni, do łazienki a nawet zdarza się że do sypialni. Ruda panna przynosi tylko ptactwo albo bawi się już upolowanymi przez czarnotę ofiarami, dobijając je czasem lub po prostu bezczeszcząc zwłoki. Zwłoki są mi jednak szalenie potrzebne do zemsty. W domu po owym panu nikt nie mieszka. Dom został wystawiony na sprzedaż i tak tkwi w tym stanie od kilku lat. Trawnik zdążył się stać paskudnym zielskiem i zarosnąć chwastami po pas. No i jestem ja. I w odwecie za to całe szkło, baterie i zapalniczki sieję mysie trupy. Wrzucam je tam hurtem. Wszystkie moje kocie prezenty. Za każdą zapalniczkę, baterię i kawałek szkła jedna mysz bezlitośnie zamordowana w wojnie gatunków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz