wtorek, 30 lipca 2013

ogrodnie

Mam ogród paradny prawie niemalże nawet miejscami ogrodzony. Dzisiaj posypałam trawnik mój bardzo wybitnie mało paradny nawozem z rana jako że miało padać. Pochwaliłam się tym wyczynem mojej rodzicielce a ona na to dobrze zrobiłaś ale pamiętaj że po 15 sierpnia już się nie nawozi żeby rośliny zdążyły się przygotować do zimy. Kopara mię opadła i tak już pozostała w wiecznym zdziwieniu. Jak ona jest w stanie pojąc tyle porad ogrodowych naraz?!? ja z trudem zapamiętuję ze trzeba podlewać regularnie.
Niemniej jednak dumna z siebie jestem bo ponawoziłam i lało zamiast popalić mi moją świeżutką ledwozieloną trawkę co to wzeszła w czasie mojego urlopu i do faktu bycia windsorskim trawnikiem brakuje jej jeszcze jakichś stu lat uporczywej hodowli i koszenia co tydzień.

Niemniej jednak rozpiera mnie duma. Dzisiaj zerwałam pierwszego własnoręcznie uparcie uhodowanego ogórka! bo pomidorki już jem od jakiegoś czasu chociaż dzisiaj zerwałam jednego o średnicy imponującej 4mm. Co nie zmienia faktu że cały był czerwony i mówił ja jestem KOKTAJLOWY! nie niezły mi koktajlowy chyba że ma naśladować kawior...


A co u mojego kompostu? otóż dałam sobie siana z przerzucaniem tej śmierdzącej brei i postanowiłam być cwańsza. Wzięłam pręt stalowy. Panie kochany sąsiedzie moich rodziców sprzeniewierzyłam pański pręt stalowy bardzo potrzebny w trakcie prac okołodomowych do czynności niegodnej a mianowicie uczynienia dziur w kompoście. Mam nadzieje że mi Pan to wybaczy chociaż uczyniłam ten akt z premedytacją było to w głębokiej desperacji spowodowanej smrodem... Poprzekładałam skoszoną trawę gazetą darmową i tekturą falistą i kawałkami kory z ogródka i gałązkami i śmieciami z kuchni (w sensie biodegradowalnymi śmieciami nie jakimiś tam nie-eko o co to to nie) i uczyniłam dziury. A z dziur buchnęła para i ciepło. Więc domniemywam że gdzieś tam w czeluściach mojego kompostownika jest jednak zarodek kompostu i on robi się ciepły. Ewentualnie to zwłoki tego ptaszyska i myszy co to mi kocińscy nanieśli się rozkładają ale nie bądźmy tacy drobiazgowi... głęboko wierzę że to jednak zarodek mojego kompostu jest a nie popiół z dawno już zgaszonej kozy. Po kilku dniach smród ustał.W sensie na górze ustał smród a z dołu boje się otwierać. I tak sobie z tym onym moim kompostownikiem żyjemy w koegzystencji w sensie że ja go karmię darmozjada a on chwilami nie śmierdzi. Ale jak eko jest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz