piątek, 19 lipca 2013

sielsko wiejsko

W ramach tego że urlopowe wojaże to tak średnio się udały staram sie teraz jakoś zrekompensować sobie, mojemu ogrodowi i kotom przy okazji ten czas i dość sporo sie kręcę po ogrodzie i po kuchni. Już prawie udało mi się na nowo okiełznać mój chwastownik szumnie zwany trawnikiem i względnie opanować smród kompostownika przez dziabanie go prętem stalowym, wietrzenie, napowietrzanie, mieszanie, przerzucanie i dodawanie. A tu nowy temat sie pojawił. Chleb. Najlepiej bardzo dobry, najlepiej bardzo zdrowy i najlepiej niezbyt czasochłonny. A to wszystko przez mojego sąsiada, który przez swoją szkocką rodzine został uszczęśliwiony maszynką do chleba. Ponoć od tamtej pory chleba jeszcze nie kupował bo jakoś mu przestało smakować. Pozazdrościłam mu i stwierdziłam że jak sąsiad umie to może ja też spróbuję bo w sumie dlaczego nie? coprawda bez maszyny, bo przecież maszynę zawsze można dokupić, tak tylko w formie eksperymentu. I może jutro uczynię taki cud. Ale dzisiaj jeszcze to co już opanowałam - koszenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz