środa, 30 października 2013

sklepowe złodziejstwo

Byłam w sklepie. Nic specjalnego taka wizyta, prawie codzienność. Tak się zastanawiam ile osób przez nieuwagę kupiło w sklepie przeterminowany towar. Ja raz kupiłam spleśniałą goudę mlekpola, na szczęście sprzedawczynie były uczciwe i mi wymieniły na dobrą, zresztą po 10 minutach jak przyszłam z rachunkiem i serem z datą przydatności do spożycia taką jak akurat miały w sklepie to bez dyskusji mi wymieniły towar. Nie wiem czy to zasługa kolejki przy kasie czy po prostu taka polityka firmy. Tak czy inaczej poszłam do wsiowego supermarketu, wzięłam koszyczek, w zasadzie chcąc kupić mięso kotu na pasztet, ale kolejka na mięsnym była, więc dałam sobie z tym spokój i poszłam na nabiał. Jogurt mam własny, ale serka homogenizowanego nie, więc poszłam i wzięłam serek z półki, ale tknęło mnie i przeczytałam datę. 28.10.2013. No kurde. Serki równo poukładane, ten przeterminowany gotowy jako pierwszy "do wyjścia" i niech mi potem nie opowiadają że sprzedawca nie widział. Że niby od 3 czy 4 dni nikt ich nie kupował? 28.10 był w niedzielę a z tego co kojarzę to akurat ten konkretny sklep jest chyba w niedzielę czynny bardzo krótko albo wcale, więc ten serek od przynajmniej soboty powinien leżeć sobie na półce z przecenami a w poniedziałek rano już dawno nie powinno po nim być wspomnienia. A on co? leżakuje sobie elegancko równiutko na półeczce pierwszy do zabrania.
Warzywa, patrzę sobie a tam kalarepa. Bardzo lubię kalarepę, odruchowo sprawdzam cenę, cena za litr/kilogram złotycośtam. bardzo dobrze, przychodzę do kasy, mówię pani że serek homogenizowany waniliowy leży przeterminowany na półce, za mną kolejka, baba udaje że nie słyszy, a moją kalarepę zamiast zważyć odkłada na bok i wbija cenę. Mówię jej grzecznie sorry ale na półce jest napisane że kalarepa jest na wagę proszę ją zważyć a ona do mnie że kalarepa jest zawsze na sztuki, powiedziałam że może sobie ją w takim razie zabrać, co nie zmienia faktu że półka jest źle opisana. Wychodzę ze sklepu, podziękowałam, powiedziałam do widzenia i w pewnym momencie leci za mną ekspedientka i woła czy ona tą kalarepę odliczyła od rachunku. Jak się ma rachunku całe 6zł z groszami to się wie że nie ma na nim dodatkowej kalarepy, ale spokojnie wyjęłam rachunek z torebki i w tym momencie mina kobiecie zrzedła. Nie chciałam nic mówić że zapłaciłam za mleko cenę 10 groszy wyższą niż cena napisana na półce. Ale uznałam całą sytuacje za wybitnie żenującą.
W zeszłym tygodniu czytałam artykuł o marnotrawstwie w brytyjskim tesco, nie tylko w sklepie ale również w całym łańcuchu produkcyjno-sprzedażowo-konsumpcyjnym. Marnowana jest mniej więcej 1/3 żywności. Transport warzyw i owoców, czas zanim dotrą do sklepu i wyjdą na półki, sposób pakowania w wielkie niby ekonomiczne paczki, klient mogący zjeść tylko część bo paki są takie wielkie że zanim klient zje połowę reszta jest do wyrzucenia. W trakcie wizyty M byliśmy na zakupach. Chcieliśmy kupić trochę ziemniaków, kilka może kilogram, bo po co nam więcej. Były dwie opcje albo jedna rasa brudnych i obłoconych albo pakowane po 2kg eleganckie siatki. Przy okazji ciekawa jestem skąd się biorą te ubłocone ziemniaki bo przecież nie ma tak miałkiej ziemii żeby się tych ziemniaków tak trzymała, a od kiedy pamiętam zawsze ziemniaki na wagę był tak samo uciorane błotem. Więc została opcja 2kg siatki, bo mniejszych nie ma. I teraz jest pytanie kto to zje i czy przyszłą już pora na tydzień pod hasłem "wszystko z ziemniaka". 
Nie lubię marnotrawstwa, nie lubię cwaniactwa, a cwaniactwa i marnotrawstwa naraz to już szczególnie nie lubię, szczególnie kiedy usiłuje się w to wrobić mnie chcącą tylko serek homogenizowany. Dlatego mój postulat na dzisiaj: sprawdzajmy daty przydatności do spożycia i nie dajmy się okradać.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz