poniedziałek, 12 sierpnia 2013

kiedy to widzę to się wstydzę

Polska to taki kraj, w którym nie umiemy się cieszyć. W zasadzie umiemy się cieszyć ale tylko jeżeli sąsiad rozwali samochód naszemu wrogowi i dostanie za to mandat a do tego okaże się że był na podwójnym gazie i nie dość że odbiorą mu prawo jazdy to jeszcze dostanie kuratora a ubezpieczenie nie wypłaci odszkodowania. O tak, to jest powód do radości. Niech ma za swoje złodziej taki siaki i owaki bo całymi latami jedną reklamówkę więcej zakupów od nas nosił ze sklepu. To nic że ma piątkę dzieci i zapiernicza na dwa etaty od świtu do nocy żeby na to narobić. Dokopać dziadowi bo mu się należy. 
W wiadomościach podają wyłącznie ilość ofiar śmiertelnych wypadków na drogach i co ciekawsze historie zabójstw i włamań a jakby własnych wieści było za mało to można podać jeszcze news o zamachu bombowym w Islamabadzie i okładce Rolling Stone z zeszłego miesiąca. No i jak to jeszcze okrasimy odpowiednią ilością polskich polityków to w zasadzie mamy komplet informacji. 
Problem w tym że ja mam od tego niestrawność. Od bardzo dawna. Następne są wiadomości sportowe. Jeszcze lepiej. Przed zawodami dziennikarze rozdają medale. Najczęściej w ilościach hurtowych bo medali obiecanych to my mamy na pęczki, z tymi realnymi to już jest gorzej. Jak już rozdadzą miejsca na podium zaczyna się sprawozdanie z areny cyrkowej pod tytułem polska piłka nożna. Zawsze uważałam że piłkę nożną powinni zdelegalizować. Pomijam już fakt że sam sens istnienia dyscypliny sportu, w której istnieje taki twór jak spalony a "taktyka" to jakieś hasło o którym każdy słyszał ale nikt nie ma bladego pojęcia o co chodzi, uważam za poroniony pomysł. Z trudem opanowałam ideę futsalu, gdzie jest tylko 5 graczy nie ma żadnych spalonych a sędziowie mają na ten temat jeszcze mniejsze pojecie niż ja. Opanowałam też podstawy beachsoccera, w którym jak od zawsze wiadomo taktyka jest utopią, piłka na piasku robi zupełnie na co ma ochotę a graczom chodzi o to żeby strzelić bramkę z przewrotki w tak efektowny sposób żeby wszystkie dziewczyny były zachwycone. W sumie też trudno się tymi chłopakami nie zachwycać w otoczeniu pięknej plaży, szumiącego morza, trochę uśmiechów, zabawy i opalenizny. To rozumiem. Ale półtorej godziny nudów? plus przerwa? i jeszcze na złość dogrywka? po przerwie oczywiście? i karne? kocham karne. To oznacza że ten kretyński spektakl kiedyś się skończy. Niedługo. 
Lata temu mój kuzyn, wtedy mocno nastoletni, opowiadał o sprzedawaniu meczy i kiedy co sprzedać a kiedy trzeba grać żeby potem można było w następnej rundzie lepiej sprzedać... obora. Prawie taka sama jak kolarstwo. Jak się naćpać żeby nikt się nie zorientował. Tylko po cholerę się w ogóle potem pocić na tym rowerze nie mogłyby się te wielogodzinne nudy kończyć już po badaniu krwi i moczu? wygrywa ten, u którego wykryto najmniej środków dopingujących a premię lotną ten kto miał najwięcej i jeszcze żyje. 
Ale są takie dyscypliny, które nie wzbudzają potrzeby pójścia na stadion z bejsbolem (nawiasem mówiąc skoro historia polskiego bejsbola skończyła się w Polsce mniej więcej w epoce kamienia łupanego czyli kiedy byłam we wczesnej podstawówce - wiem bo mój exmąż był łapaczem i bał się piłki - to po co w tym kraju sprzedaje się kije bejsbolowe?). Wracając do tych dyscyplin może niezrozumiałych i momentami lokalnych ale takich, w których mamy mistrzów świata to chciałabym o nich kiedyś usłyszeć jak o powodach do dumy. Chciałabym usłyszeć o nich w wiadomościach zaraz na samym początku, że mamy mistrza świata, który nie musi zarabiać na chleb na etacie, tylko za swoje osiągnięcia sportowe jest wynagradzany (nie za BYCIE piłkarzem) i zdobywa tytuły będąc dumny że jest Polakiem i my możemy być dumni z niego. Jeżeli czyta to jakikolwiek znajomy Sebastiana Kawy to proszę przekazać jest nas trochę ludzi, którzy wierzą że jest miejsce dla sportów dla koneserów i pasjonatów a pieniądze też się jakoś znajdą. Proszę się nie poddawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz