czwartek, 22 sierpnia 2013

równi i równiejsi

Nie dostałam rachunku za gaz. W zasadzie niby nie ma stresu bo w końcu jak nie chcą żeby im płacić to po co się upierać. Ale oni tylko na to czekają. Aż się nie będzie płacić a potem przyjdą i powiedzą "ha mamy cię!" postanowiłam temu zapobiec i zadzwoniłam do biura obsługi żeby zapytać co z moimi rachunkami i gdzie się podziały. Po jedynych 10 minutach odebrała pani, która znudzonym głosem poinformowała mnie że nie mam numeru klienta ja ją ze nie mam ale mam pesel, numer dowodu i nawet numer buta i bardzo się ucieszę jeżeli mi poda ile mam zapłacić a ta że nie mam numeru klienta. Próbowałam inaczej powiedziałam jej że jestem ze wsi x i chciałam zapytać kiedy będzie chodził inkasent ponieważ chciałabym się dowiedzieć kiedy dostane rachunek. Czy pani ma numer klienta. I tak 8 razy. Nie wytrzymałam podziękowałam pani pięknie i postanowiłam udać się do gazowni osobiście. Przede mną dwie zmieszane kolejki jedna do umów druga do płatności, po drobnej sugestii udało się je rozplątać i ustaliłam że przede mną stoją dwie osoby starsza pani i dziwny pan. Dziwny pan zaczął wymuszać na starszej pani pierwszeństwo w kolejce ale na całe szczęście nie dała się, pan dziwny chciał tylko zapytać a starsza pani a i owszem również. Pan zaczął panią szantażować że jeżeli załatwienie sprawy nie zajmie jej minutę to on sobie pójdzie. Co ciekawsze kiedy pani zaczęła pytać o swoje sprawy dziwny pan wyszedł. W sumie słowny facet powiedział że jak sprawa tej pani zajmie dłużej niż minutę to wyjdzie no i musiał wyjść. To nic że czekał akurat pierwszy w kolejce. Tak czy inaczej kiedy dziwny pan wyszedł ja się doczekałam. Piana mi już odrobinę zeszła a może zgęstniała niemniej jednak tak mi się pani z okienka żal zrobiło że podałam jej dowód powiedziałam że nie mam rachunków i nawet postanowiłam nie wyładowywać na niej moich gazowych frustracji. 
Co się okazało. Inkasent był. Dwa tygodnie temu chodził i odczytywał liczniki. Wszystkim moim sąsiadom odczytał liczniki tylko nie mój. Bo nie wiem co ale chyba mu się chodzić nie chciało. Pani przerażona, głupio jej nieziemsko, ja jak łatwo się domyślić z miną niezbyt zachwyconą ale panuję nad sobą resztką nerwa cierpliwego (który jak wiadomo jest u mnie bardzo krótki). Pani mnie uprosiła żebym posłała odczyt mailem. Ja po tym staniu w kolejce a w szczególności rozmowie z infolinią pgnig byłam skłonna podać każdy licznik z rozmiarem stanika włącznie byle już nie mieć z nimi nic wspólnego więc przystałam na to. Po powrocie do domu wpisałam się do ich systemu i już dzisiaj rano miałam rachunki za gaz a w zasadzie prognozy na calusieńki przyszły rok. I jeżeli to możliwe to już nigdy więcej nie chcę mieć z gazownią nic wspólnego. Bo ja tyle zdrowia nie mam żeby rozmawiać z kimś i zamykać oczy i widzieć pluton egzekucyjny celujący w jedna lub drugą babę której płacą za nieinformowanie za wszelką cenę. I co ciekawsze jestem karana za to że chcę zapłacić rachunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz