piątek, 25 maja 2012

bohema...

Lampka wina, delikatna muzyka w tle, swąd papierosowego dymu... wstaje dzień... trzeba iść spać... Kraków. Druga w nocy. Rynek. Grzaniec galicyjski. Kiełbaski z nyski pod Halą Targową... Bohema. Wernisaże, koncerty, wino, lampki, butelki, beczki... Tańce, powroty do domu z butami w rękach... Nieznośny ból stóp. Śmiech. Muzyka. I niekończące się rozmowy o sztuce. I architekturze. Malarstwie... Wspominki.
Jadę powąchać życia bohemy. Tęsknię za tym. Za powrotami nad ranem z butami w rękach. Rozmowami przy kawie i winie. Kawiarnianym życiem. Piwnicznym jazzem. Moim Krakowem. I nieodłącznym komentarzem A. o piątej nad ranem strzępy rozmów:
- Nie sądzisz że wino było rozwadniane? u mnie w Galerii takiej fuchy nie odwalam... masz ochotę na drinka? a może pójdziemy na śniadanie na miasto? czy kawę? jak Ci się podobały te obrazy? uważam że kobieta nie powinna malować kobiet... dlaczego już nie malujesz? dobrze ci szło, uważam że powinnaś poszukać siebie... kiedy przywieziesz rzeźby? 
Więc dobrego weekendu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz