wtorek, 15 maja 2012

oto Polska właśnie...

Polazłam wczoraj do urzędu. Lekarz powiedział chodzic można to chodzę. A to błąd. Polazłam do urzędu po mapę, kupiłam mapę i mnię zatkało. Zatkało to w zasadzie za mało powiedziane. Mapa kiedys nazywała sie sytuacyjno-wysokościowa i to wskazywało jej charakter, potem zaczęła sie nazywać zasadnicza i to zasadniczo też wskazywało na coś. Tylko nie wiem na co. Otóż pan minister z jakiegoś powodu powołany przez naszego miłościwie panującego premiera do zajmowania sie takimi drobnymi detalami jak ośrodki geodezyjne postanowił wprowadzić nowe rozporządzenie. Tylko go chyba nie przeczytał. Z całą pewnościa go nie przeczytał. Nie wiem kim jest ten nasz minister od map ale śmiem twierdzić że nie jest ani geodetą ani urzędnikiem, ani architektem, podejrzewam go o bycie historykiem. Albo literatem. Nie umniejszając historykom i literatom, ale nie każdy musi sie znać na infrastrukturze. Nie każdy też musi być ministrem.
Z map zniknęły podstawowe dane takie jak poziomice i granice działek. Gratuluję pomysłu. Tylko bardzo prosze pana ministra żeby teraz zdefiniował jak architekci maja projektować budynki w odpowiednich odległościach od granic działek, jak urzednicy mają te projekty sprawdzić, jak geodeci mają je wytyczyć... aaa przepraszam zaczynając od początku jak geodeci mają te mapy zrobić? Juś nie wspomnę o tym jak to zrobić żeby dostać warunki zabudowy teraz bo oczywiście większośc miast nie ma planów miejscowych bo przecież to absolutnie przeszkadza w uprawianiu polityki.

Kiedyś przyszedł do mnie do biura taki pan W. Pan W dał sie zapamiętać ponieważ mnie zbeształ i nawrzeszczał na mnie że w tym kraju potrzeba rządu fachowców. Zapytałam go grzecznie według niego to co ja jestem. Niemniej jednak ja sie z panem W zgadzam. Absolutnie uważam że na ministerialne stołki powinny ubiegać sie osoby które przynajmniej potrafią czytać. Ale jak widać w Polsce ta umiejętność jest już w zaniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz