poniedziałek, 7 maja 2012

przychodzi baba do doktora

no i nie wiem dlaczego wszyscy sie już cieszą. Aaaa wiem! bo zapisanie sie do doktora graniczy z cudem. Wstałam dzisiaj rano z łóżka, przeniosłam szanowny tyłek w okolice mojego stacjonarnego telefonu z zamiarem umówienia się do medyka maści jakiejkolwiek w celu przepisania mi jakichś suplementów diety i druku L4. Te suplementy to bym sobie moze nawet i darowała ale ten druk L4 to by mi sie przydał bo jak wiadomo od tygodnia cos jestem cherlawa. O 7.07 rozpoczęłam dzownienie do mojej najbliższej przychodni do pani doktór, która ma mnie pod opieką. Pomna na swoje poprzednie sukcesy w telefonicznej rejestracji dzwoniłam, dzwoniłam, dzwoniłam.... do 8.10 aż nerw mię wziął jakowyś i straciłam cierpliwość i zadzwoniłam do rodzinnego lekarza moich rodziców. Odebrali po trzecim dzwonku, poczyniłam odpowiednie umówienie się jako 43 w kolejce i pani z rejestracji oszacowała mój czas przyjęcia na jakąś 10.40. Jest tam dojazdu jakieś 15 km z czego połowę w korkach, a druga połowę w budowie drogi, więc wyjechałam z domu o 10.15 i dotarłam już przed 11. Dla pewności zabrałam sobie książkę co by mi sie w kolejce nie nudziło. Wchodzę do poczekalni a tam jakis dziki tłum. Doktor woła po nazwisku niepomny na dane osobowe. Siadłam w kącie, otworzyłam literaturę i oglądam jak co 30 sekund ktoś z gabinetu wychodzi i tylko słychać stukanie pieczątek. Półtorej strony zdążyłam przeczytać... a dość żwawo czytam, kiedy zawołał moje nazwisko. Jedno jest pewne od kiedy go znam a znam go od przynajmniej dwudziestu lat facet ma to samo jednostajne tempo klepania pieczątek. Na jednym wydechu wyrecytowałam dzień dobry, co mi dolega i jakie recepty potrzebuje (w końcu trzeba sie wyrobić w te 30 sekund) a ten na mnie patrzy:
- Spokojnie, po kolei.
Cała wizyta zajęła mi jakieś 2,5 minuty, dostałam dwie recepty, których oczywiście nawet grafolog nie umie przeczytać, zlecenie na badania, zdążyłam mu opowiedzieć o urlopie i wymieniliśmy grzecznościowe formułki, włącznie z umówieniem sie na piątek i na badania niby że potrzebne. No i oczywiście po tylu latach niewidzenia pamiętał że jestem alergiczką. Jestem w szoku. Bo do tej drugiej przychodni to nawet mi się nie udało dodzwonić. Czasem lubię takie proste wiejskie załatwienie sprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz