poniedziałek, 16 lipca 2012

Hej ho, hej ho...

Poniedziałek. Znowu. Jeszcze jeden poniedziałek oprócz dzisiaj przed wyjazdem. Wstałam, powiesiłam pranie, nawet udało mi się zjeść śniadanie i odebrać jednego papiera przed pracą. Przewidziany dzień jest jeszcze taaaaaki dłuuuuugi a moja migrena powraca. Chodzi wkoło mnie już czwarty dzień i wkręca sie jak wietrarka w moje skronie, czasem zahacza o oczy. A tu poniedziałek. Mam dług chyba w stosunku do swojego ciała. Dług snu. Albo jakiś inny dług ale czuję go w mojej głowie. Ale dzień idzie do przodu. Pozytywnie. Chcę samych pozytywów tylko. Wczoraj przygotowałam dwa i pół wielkiego wora z ciuchami do wywalenia. Wczoraj rano wywaliłam dwie reklamówki. Jestem zawiedziona. Nie znalazłam w szafie żadnego skarbu, o którym dawno bym zapomniała a uratowałby mój budżet albo chociaż nastrój. Szkoda. Lubię skarby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz