niedziela, 15 lipca 2012

wielkie porządki

Wyrzucam. Biorę po kolei moje rzeczy i wyrzucam. Płaszcze, kurtki, kosmetyki, jakieś stare papiery. Spoglądam do szafy na kurtki. Płaszcz, w którym brałam ślub sto lat temu. Nawet zapomniałam kiedy sie rozwiodłam to było tak dawno - śmietnik, płaszczyk w kratkę, utyłam, śmietnik, ten brązowy - musi jeszcze zostać, przecież będę musiała w czymś chodzić gdyby nie udało mi sie nic kupić, ten fioletowy kupiony dla żartu, ten zostaje, ten cienki jakby była mżawka, chociaż przed niczym nie chroni, kurtka z wielkim kołnierzem i ta szara w kratkę. Została połowa. Wyrzucam. Sprzątam moje życie jakby coś się miało stać. Znalazłam dzisiaj kartkę pocztową. Z Barcelony, podpisaną przez moją siostrę. Nawet nie wiem kiedy była tam beze mnie. Nie pamiętam. I kartę gwarancyjną telewizora mojej babci, zakupiono 8.07.2005. Była w mojej łazience. Koty patrzą na mnie jak na wariatkę, ledwo co rano wyszłam z dwoma worami jakichś ciuchów, nawet nie wiem co to było. Śmieję się sama do siebie. Miałam kiedys taki pomysł capsule wardrobe, 26 rzeczy na każdą okazję. Nierealne. Wszystko pasuje do wszystkiego. Totalnie nierealne. Nic do niczego - ależ proszę bardzo oto moja szafa. Nie mam się w co ubrać. Nie jestem, już studentką od prawie dekady. Jestem pewna że wiszą tam rzeczy które pamietają jeszcze moje studia. Mam ochotę wrzeszczeć, nie żeby był ku temu jakś specjalny powód. Po prostu ot tak. Całe moje ja wyje za zmianą. Już niedługo. Jeszcze kilka dni. A potem kilka upojnych dni. A teraz jeszcze coś wyrzucę. Jakiś kawałek historii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz