środa, 4 lipca 2012

malibu jazz...

Odkręcasz białą butelkę i do szklanki nalewasz trochę malibu, odkręcasz karton i dolewasz sok z grejpfruta. I masz drinka grapefruit o smaku kokosu. Możesz dodać fusów z owocu i lodu ale po co.
Mam dość. Muszę dolać troche wody zamiast orzeźwiającego drinka wyszło mi jakieś niemoralne paskudztwo. Jestem zmęczona. Znużona, psychicznie zmęczona, mam dość. Czasem się zastanawiam po co ja głupia się wpakowałam tą budowę? Nie mam nic do udowadniania, jestem przecież normalna, mogłabym to wydać na ciuchy, podróże albo przebalować. Ale ja kocham inwestować. Poza tym wtedy było tak a nie inaczej a dzisiaj jest inaczej a nie tak. Zapomniałam już chyba jak to jest użerać się z fachowcami,którzy uważają mnie za kretynkę a ja nie jestem im dłużna uważając ich za jełopów. Powoli zaczynam ich nienawidzieć. To ich ostentacyjne ignorowanie mnie kiedy tylko mój ojciec jest w pobliżu. Zwracanie sie do niego jakby podejmował jakiekolwiek decyzje. Owszem czasem podejmuje. Ale lepiej nie. Pogonili mnie po sklepach żebym kupiła płytki. Bo trzeba na już a najlepiej to na zeszły miesiąc. Poszłam do sklepu, kupiłam, zapłacilam, do odbioru najlepiej przedwczoraj i co? Nie odebrali. Bo sie nie pali przecież. Kuchnię rysowałam dwa razy. Bo ten rysunek co dostali w zimie był chyba niedobry. To nic że był taki sam jak ten co dostali w zeszłym miesiącu. A o obleśnej żółtawej pilśni nie wspomnę. Bo mam drgawki. Zamykam oczy i powtarzam po cichutku mantrę "jeszcze tylko chwila, jeszcze tylko chwila". Ja się na wszystko zgadzam tylko niech oni sobie już pójdą w cholerę bo nie mogę już. Nie cierpię pytania mnie o zdanie po fakcie a jeszcze bardziej nie cierpię stawiania mnie przed faktem dokonanym. Jak przed jakimś cholernym plutonem egzekucyjnym.
Dziś miałam rozmowę z mamą. O pieniądzach. I z ojcem. Dla odmiany o pieniądzach. I schodach i wykończeniówce i o pieniądzach i o kuchni i o pieniądzach. Temat pieniądze uważam za wybitnie fascynujący aczkolwiek błagam: na dziś mam już dość rozmów o pieniądzach. Dlatego wypiłam drinka. Po pijaku o pieniądzach nie rozmawiam. Na trzeźwo chętnie też nie. Nie rozmawiam dodatkowo o budowie, panelach podłogowych i kolorach ścian. Po prostu o niczym nie rozmawiam. Może to hormony. Albo burze na słońcu. Ewentualnie tęsknota za M. Chcę się schować w bezpieczne ramiona i uznajmy że wcale mnie tu nie ma. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz