poniedziałek, 23 lipca 2012

48 godzin

Liczę godziny. Zostało 48, w czasie których około 16h śpię, 8h pracuję, godzinę idę do i z pracy, 7 godzin podróżuję. 
Zostało wiec 16 godzin. 16 długich godzin na spotkanie z klientką, posłanie dokumentów do uzgodnień, oddanie komputera do serwisu, małe domowe spa, pakowanie, drapanie kota za uchem... Zaczynam sie denerwować. Tym wszystkim. Moim wyjazdem. Weź sie w garść mówię do siebie bez przekonania. Na końcu tej drogi czeka Cię bezpieczna przystań, wszystko jedno co zrobisz on będzie czekał. 
Nie cierpie tych ostatnich godzin przed wyjazdem. Tego gorączkowego zbierania myśli, pakowania, myślenia o tym czego sie nie zrobiło. I za każdym razem jest to samo. Halo to tylko dłuższy weekend. I aż dłuższy weekend. Weź głęboki oddech. Nie pomaga. Chcę juz wyjść z walizką. Zamknąć drzwi. Zostawić koty pod dobrą opieką i jechać, martwiąc sie już tylko podróżą. Ale jeszcze nie czas. Jeszcze trochę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz