wtorek, 4 grudnia 2012

money money money must be funny...

Ale mam niemoc twórczą dzisiaj. Do obrzygania. I tak się zastanawiam nad pieniądzami. Coś mi ucieka gdzieś w nieświadomości, jakiś super plan na mega oszczędność. Halo drugie dno gdzie jesteś? A wszyscy dzisiaj o pieniądzach, radio również. O oszustwach wielkich sklepów w święta. O sztucznych oszukanych  "promocjach" i PIHu. A moja koleżanka przeczytała że sklep solara zdycha z głodu. I dobrze im tak. I tak czasem rozmawiamy z M. O ciuchach głównie. A w zasadzie o cenach. O różnicach. W Italii, bywa że słonecznej, sklep bennettona to jeden z najfajniejszych i w sumie najbardziej cenowo przystępnych sklepów. Ten sam sklep w Polsce to jakaś cenowa masakra a przecena u nich to jakieś kosmiczne nieporozumienie bo najbardziej przeceniony ciuch jest i tak dwa razy droższy niż ten sam ciuch w regualrnej cenie w Italii. Ponoć Pierre Cardin to zupełnie normalny cenowo sklep w UK, natomiast w Polsce ohohoho...
Pamietam dawno dawno temu kiedy poznałam tkmaxxa. To było w 2007 roku w Edynburgu, kiedy podekscytowany sklepem z dwupakiem majtek Calvina Kleina za Ł14 mój brat stryjeczny pokazał mi jednego dnia bramy raju i bramy piekieł w postaci barwionego kwasu w zakręcanej butelce zwanego w UK czerwonym winem. W 2009 roku koleżanka oświeciła mnie że w tkmaxxie a i owszem majtki Calvina Kleina są może za 12.99E (bo to już w Irlandii było) a majtki w zasadzie nie CK tylko Polo Ralph Lauren ale to taki detal, ale tam się nie chodzi po takie rzeczy, tylko po te z czerwonymi albo pomarańczowymi metkami ciuchy z final clearance. Poza tym pokazała mi jeszcze penney's i dunnes store... no i moją wielką miłość - debenhamsa. I tą metodą szanownym państwu złodziejstwu podziękowałam. Nie chcę już mieć do czynienia z polskimi handlowcami. Niestety cena nie idzie w parze z jakością, a juz w szczególności nie ma kompletnie nic wspólnego z zarobkami. Więc państwo sobie kupią a ja sobie pojadę na urlop i tam z przyjemnością pozwiedzam przeceny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz