piątek, 10 sierpnia 2012

słabi mnie

Normalnie jest coraz gorzej. Wydawało mi sie że nie cierpię tylko swoich fachowców i swojej pracy, ale z jednym i z drugim jakoś żyć trzeba wiec żyję. Kulawo bo kulawo ale żyję. Ale wczoraj już się załamałam do łez. Gazownia zobowiązała sie przyłączyć gaz do mojej działki. Zadzwonili do mnie w środę po południu z radosnym komunikatem "będziemy jutro o 11 przyłączyć gaz". Ucieszyłam się, bo każdy by się na moim miejscu ucieszył. I co? I sąsiad wysłał ich do domu w cholerę. I jakoś wcale mnie to nie dziwi. Bo po zgodę do sąsiada nie poszli, co należało do ich obowiązków. Ręce mi opadły. Przecież ja chcę żyć w zgodzie ze wszystkimi, z sąsiadami głównie. I jak ja mam tych ludzi przeprosić za to wszystko teraz? Przecież wystarczył jeden telefon do mnie żebym poszła do sąsiadów i załatwiła sprawę. Dzisiaj rano uzbrojona w dwie zgody od sąsiadów poszłam do gazowni. Projekt obejrzałam i oczy mi wyszły ze zdumienia. Gaz chcą mi przyłączyć do salonu. Po prostu usiadłabym na środku i sie rozpłakała. Tylko nie mam w zwyczaju płakać publicznie. Ale naprawdę mam ochotę usiąść i się rozpłakać żeby ktoś się nad tym zastanowił nawet troszeczkę ale sie zastanowił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz