sobota, 15 września 2012

chcesz? opowiem Ci bajeczkę....

Dawno dawno temu była w polskim kraju młoda projektantka pełna ideałów. Razem z trochę bardziej osadzonym w rzeczywistości kolega popełnili projekt. Projekt był owocem ich spokojnej jednorazowej współpracy pełnej raczej wzlotów niż upadków i zakończył się sukcesem czyli wystawieniem faktury... poniekąd. Bo tu dopiero zaczyna się nasza opowieść...
Projekt rósł i mężniał aż zmienił się w realizację dość niezgrabną w wykonaniu ale na pięknym założeniu ochrony zabytkowego parku i po oczyszczeniu go ze śmieci komunizmu i wtórnej radosnej twórczości PRLu mógł się dalej rozwijać. Wiosna zachwyciła rozkwitem magnolii i ktoś pochylił się nad projektem i stwierdził "ale tu fajnie, zgłośmy się na konkurs!" I tak spokojny owoc cichej współpracy został wyróżniony w krajowym konkursie jako połowa większej całości bardzo spójnej z drugą połową będącą owocem pracy kogoś innego. I oba projekty zaczęły żyć własnym życiem jako dorosły już mariaż. Tylko lokalny samorząd zapomniał o tym że te projekty nie stały się same. Za ich stworzeniem kryją się różne historie. Rysowanie na wyścigi z alergią na koty, bezsenne noce przed komputerem, długie godziny przy kawie, rozwód... ale na dzień dzisiejszy nikt już nie pamięta o tych historiach o młodych projektantach zresztą też nie. A projekt? przynajmniej projekt ktoś kocha. 

W naszym kraju jest coś takiego jak prawo autorskie. Ustawa o prawie autorskim wyraźnie określa co się powinno a co nie. Jej rozdział 14 mówi jaka jest za poszczególne grzeszki odpowiedzialność karna. A jakie prawa mają twórcy można poczytać w rozdziale 2. Serce boli kiedy się dowiadujemy że nasz projekt żyje a nas "zapomniano" wspomnieć, bo przecież lepiej brzmi w artykule prasowym jedno nazwisko pani rzecznik burmistrza niż nazwiska projektantów. Przecież ktoś by się mógł pomylić i złe nazwisko zapamiętać...

Niemniej jednak dziękuję mojemu wspaniałemu koledze P. bez którego projekt nigdy by nie doszedł do skutku i mojej siostrze, która nad nami stałą z batem, mojemu najlepszemu z konstruktorów za cierpliwość, mamie za "to cholerne zielsko" i pani Konserwator Zabytków, bez której byśmy nie ruszyli do przodu. A poza tym dziękuję bardzo tej drugiej pracowni że zrobili projekt tak dobrze że razem z naszym dziełem tworzą mariaż godny wyróżnienia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz