wtorek, 6 marca 2012

życie jest sprawiedliwe...

...a przynajmniej w to wierzę. I chcę zeby tak było. Żeby bilans wychodził na zero. I medytuję o przebaczenie. Za to że nie umiem tego nijak w sobie pokonać.
Dowiedziałam sie ze koleżanka z pracy, była koleżanka ale pracujemy razem łapie koty do klatki łapki i odwozi do schroniska. To są koty jej sąsiadów, które akurat tak się składa że mają terytorium u niej na działce a w zasadzie to chyba granice swoich terytoriów. Są na to różne sposoby żeby te koty odstraszyć, ale łapać i odwozić do schroniska?!? to dla mnie stanowczo za dużo jest. Wywaliłam babę na zbity pysk z ostatniego bastionu przyjaznego kotom czyli mojego biura i nie chcę jej wiecej widzieć. Ale trudno mi jest byc ponad to. Bo skurwysyństwo tej sytuacji mnie poraża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz