czwartek, 1 marca 2012

nie ma to jak się wyklepać..

Dziś u nas w biurze jakoś kosmetycznie się zrobiło. I kobieco. Mamy tu jedną taką koleżankę co ma lekkie problemy ze stabilnością pracy swojej tarczycy co od czasu do czasu daje nam sie wszystkim odczuć. Ale generalnie jest znośna albo obrażona i wszyscy są przyzwyczajeni. Dzisiaj dzień opowieści o kosmetykach, kosmetyczkach, kremach, wysuszonej skórze i makijażach. Bo wbrew pozorom dość rzadko rozmawiamy w tym miejscu o mężczyznach i dzieciach. I o samopoczuciu z tym zwiazanym. Zawsze uważałam że ośrodek dobrego samopoczucia kobiety tkwi w lustrze, no bo przecież jak inaczej wytłumaczyć to co się dzieje i ten błysk w oku kiedy mamy takie fantastyczne uczucie samoakceptacji.

Scenka sprzed momentu dzwoni telefon odbiera A i po chwili prosi mnie do telefonu ciężko zdziwiona, odbieram przedstawiając sie nazwiskiem, słyszę z drugiej strony nazwisko i po chwili dociera do mnie że to nasz młody sekretarek.
- no cześć
- Majtki są do kupienia w kuchni.
- Myślisz że przyszłam bez majtek?
- nooooo. nieeeee. nie wiemmmmm. miałem tylko przekazać.... do każdego pokoju.
Dostałam ataku śmiechu, po chwili zapytałam grzecznie dlaczego nie przekazał tego A, w końcu młodsza ode mnie jest, niedużo ale zawsze, po chwili słyszę odpowiedź:
- Nie ja chciałem to Tobie zakomunikować.
- A to dziękuję.
- A to udanych zakupów.
No i tą metodą całe myślenie o modzie, kremach i dobrym samopoczuciu mi się rozproszyło. Bo majtki w kuchni sprzedają. Nie wiem co dziewczyny z sekretariatu temu biedakowi zrobiły że z takimi informacjami dzwoni ale moje wyobrażenie tego ślicznego młodego brunecika z niebieskimi oczętami czerwieniacego sie do telefonu przyprawiło mnie o dobry nastrój na dłuższą chwilę.

W naszym biurze rozmowa o majtkach trwa nadal, mówię A o tym telefonie i pytam ją czy nie wie dlaczego nasz sekretarek jej o tym nie powiedział, a ona na to:
- Może myśli że nie noszę to co będzie mówił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz