sobota, 31 marca 2012

matki i córki

Nie jest tajemnicą że kocham moją mamę ale jakos nie umiemy się porozumieć. Natomiast od kilkunastu lat przynajmniej próbujemy co uważam za ogromny sukces, bo wcześniej nawet nie próbowałyśmy, tylko załatwiałyśmy kazdą rozmowę przez mediatora. Teraz jednak w epoce dialogu przeprowadzamy od czasu do czasu różne rozmowy na błahe tematy. Jednym z tych tematów są moje relacje z mężczyznami, bo matka niestety nie dała sobie wmówić że jestem lesbijką i nie zostawiła mojego życia osobistego w spokoju. 
W jakimś pijackim widzie chyba wyznałam mojej matce iż w czerwcu mam zaplanowane odwiedziny i potrzebaby było zamówić panią miłą żeby uczyniła w moim domu królestwo czystości. I nie wiem czy za jedną bytnością się wyrobi. I niestety od tej pory szanowna pani matka zadaje pytania. Pytania zadaje przy półce z margaryną w lokalnym tesco, na cmentarzu przy zapalaniu zniczy (żeby dziadek też wiedział co ta jego mocno podstarawa wnuczka wyprawia), przy półkach z herbatą i co gorsza stojąc w kolejce do kasy. Znając moją niechęć do dzielenia się osobistymi sprawami na forum rodziny, szczególnie tej części plotkującej dzisiaj przeprowadziłyśmy jeden z naszych już prawie słynnych dialogów. Przy kasie w tesco
- a jak ten twoj kolega sie nazywa?
- dowiesz się w swoim czasie
- Kuba?
- nie
- Karol?
- nie
- napewno nie Kubuś?
- napewno nie
- a może Alojz?
- no może być Alojz - parsknęłam śmiechem 
Wychowałam się na wsi, gdzie imiona Kubuś i Murzyn zarezerwowane był dla psów - rasowych wsiowych kundli, Maciuś dla grubych kocurów a imię Karol jest po prostu idealne dla jamnika (nawiasem mówiąc jeden z moich kolegów miał psa, do którego zawsze mówił Kalolu, Kalolu, a mój ojciec zawsze jak sie wkurzał na psa jak mieliśmy psa a nie sukę to zawsze mu mówił per Karol). 
Jedna z moich pracowych koleżanek ma syna, któremu uczyniła krzywdę dając mu na imię Karol, do dnia dzisiejszego pytam ją czy jamniczek zdrowy. Protestów nie słyszałam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz