środa, 29 lutego 2012

ależ pani ma ślicne pysiunio....

Są miejsca na tym świecie osnute mgłą tajemnicy. Miejsca gdzie każda absolutnie kobieta powinna się udawać i oddawać dzikiej przyjemności bycia opiekowaną. Nie ukrywam że chadzam do takich miejsc gdzie za troche srebrników mogę usłyszeć że mam "ślicne pysiunio". Jakby mi ktoś inny walnął takim tekstem to bym parsknęła śmiechem ale pani A jest wyjątkowa. Oczywiście tylko wtajemniczona pani A wie ile sie napracowała nad tym pysiuniem żeby sobie teraz mogła takie komplementy prawić. Ile przygotowała mi maseczek, lepików, kleików kuracji prądem, światłem wodą i powietrzem i jedna pani A wie czym jeszcze bo ja osobiście przychadzam i zazwyczaj zalegam na kanapce i poddaję sie tym zabiegom i najczęsciej zasypiam gdzieś w okolicy trzeciego zdania. No ale działa. Wyglądam młodziej i zadbaniej niż kiedy trafiłam w małe łapki pani A i obie sobie to cenimy. Powierzamy sobie wzajemnie absolutnie tajne tajniki wiecznej młodości, braku siwych włosów i dbania o ciało. Pani A oczywiście zawsze na odchodnym życzy mi aby mijał mnie na ulicy Colin Firth, ja jej dziękuję i wyjadam z wielkiej michy paskudnie szkodliwe na wszystko michałki.
I tak sie zastanawiam co powoduje kobietami, które nie chadzają do odpowiedników mojej pani A. Mężczyźni - wiadomo - wstydzą się, ale kobiety? Ja gdybym mogła prawie bym zamieszkała w tej jaskini rozpusty okładana tymi zielonymi papkami o zapachu krowiej kupy. No dobra nie cierpię masażu dekoltu bo mam potem przez dwa dni wrażenie że ktoś usiłował mnie udusić i dokonał dzieła zniszczenia tylko do połowy, ale te ciepłe papki... Och rozmarzyłam się. I znowu ten hammam. Łazi za mna calusieńki dzień. Sauna w odpowiednim towarzystwie i masaż olejem i to błogie odprężenie po. Gdyby tam jeszcze jeść dawali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz