niedziela, 6 stycznia 2013

i co dalej?

Przyszłam, odśnieżyłam, napaliłam w kominku, wzięłam prysznic, usiadłam. I nie wiem. Co dalej? Jak dalej wszystko będzie wyglądało? I kiedy? Czy tak powinno wyglądać życie? Pranie, pracowanie, czekanie, odśnieżanie, gotowanie, palenie w piecu, spanie, wstawanie? 
Czasem cieszę się z tej bezpiecznej rutyny, wiem co będzie dzisiaj, jutro i pojutrze. Ale czasem sie budzę rano i wiem że to nie tak. Tak nie powinno być. Powinnam być gdzieś indziej, robić coś innego. Jutro jest poniedziałek. Pierwszy poniedziałek w nowym roku w starej pracy. Wstanę rano i mój dzień będzie zaplanowany przynajmniej do 15.30 kiedy wyjdę z biura, bo przecież nadgodzin nie płacą wiec nie ma sensu tam siedzieć ani pięć minut dłużej niż przepisowe 8 godzin. Za pracę też tam zbytnio nie płacą. Za wiedzę, doświadczenie i nerwy. Potem pewnie bank, zakupy, odśnieżanie żeby dojechać do domu, gotowanie i czekanie na codzienne spotkanie z M. znowu z daleka mimo że dziś rano jeszcze byliśmy razem. Trzeba kupić pastę do zębów i piankę do golenia dla M. Trzeba wyprać szlafrok. Gdzieś zgubiłam faktury zaliczkowe za prąd. W co ja się jutro ubiorę? Takie małe codzienne sprawki.
Kot leży na moich kolanach. Mam wrażenie że mnie pilnuje żebym nigdzie nie pojechała. Bo przecież z kim będzie spał? komu będzie mruczał do ucha?
Czy to wszystko mi jeszcze wystarcza? a gdzie wyzwanie? a może to tak ma być? dom, samochód i mężczyzna na końcu świata? mruczący kot i ogień w kominku? plany na ogródek jak będą pieniądze... i jedyne wyzwanie na jutro - w co się ubrać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz