czwartek, 24 stycznia 2013

jak narobić sobie wrogów w dwa miesiace?

Nie jest tajemnicą że pracuję w miejscu którego wszyscy nienawidzą. W instytucji publicznej na dodatek i nie jest nią urząd skarbowy. Jako najgorzej zmotywowany pracownik na świecie swoją pracą zajmuję się w godzinach pracy, nie wtrącam się do działki mojej współprowadzącej sprawy i jakoś spokojnie i sprawnie panujemy nad stertą papierów starając się płynąć z nurtem i nie wstępować zbyt głęboko w to bagno a przynajmniej nie narobić sobie wrogów. Bo praca pracą ale żyć trzeba. 
Mamy w pracy w trochę innym dziale gwiazdę znaną ze swojej upierdliwości i humorów. Jako że wszyscy już wiedzą o tym że ona jest trudnym przypadkiem to kanałami starają się ją omijać a jak już się nie da to miętosząc w zębach przekleństwa robią co każe. W przypływie weny szef drugiego działu zatrudnił w listopadzie nową dziewczynę. W zasadzie nikt nie do końca wie dlaczego, chyba tylko po to żeby biurko puste nie stało. Niemniej jednak zatrudnił. Wyglądała normalnie. Uśmiechnięta, zadowolona, singielka po 30 trochę ciała, no na pierwszy rzut oka do rany przyłóż. Po miesiącu rozpoczęły się dziwne skargi starych porządnych projektantów zaglądających do nas ze swoimi sprawkami. Lekko mi się to wydało dziwne ale w sumie każdy ma jakieś swoje grzeszki i czasem każdy czegoś zapomni i może akurat tym razem to oni przekonani o swojej nieomylności... ale projektanci przychodzili i coraz głośniej wylewali swoje żale już nie na naszą gwiazdę ale na naszą nową koleżankę. Kiedyś dziewczyna przyszła i zadała mi pytanie z serii "poszukiwanie drugiego dna tam gdzie go nie ma" i odesłałam ją z komentarzem żeby nie wydziwiała i poszła. Ostatnio wstąpiła z podobnym "problemem" do jednej z zaprzyjaźnionych koleżanek (E.) i się dowiedziała tego czego E.  już dawno nauczyła się od nas - już nie ma "u nas w K." teraz tutaj jest "u nas" a tutaj zasady są inne. E. przegryzła gorzką pigułkę z godnością, przyjęła ją do wiadomości i jest ze stanu obecnego bardzo zadowolona. Niemniej jednak nasza nowa koleżanka nie przyjęła do wiadomości nowego stanu rzeczy. Po kilku głośnych utyskiwaniach projektantów nowa kiedyś wpadła do nas w odwiedziny. Aluzjami usiłowałyśmy jej wyjaśnić żeby nie przesadzała bo to miasto ma dość mało mieszkańców a zrobienie sobie wrogów niczego dobrego nie przyniesie. Wyszła urażona. Trudno. 
Mamy nowy system. Wdrożenie zabiera trochę czasu i uwagi. System jest nowy i dość dziwny, dzisiaj szperając na swoim koncie natknęłam się na pismo pt. "skarga". Zaklęłam szpetnie, bo skąd na moim koncie pojawiła się skarga i dlaczego ja o tym nic nie wiem? otworzyłam dokument z poczty i odetchnęłam z ulgą. System jest nowy i pokazuje wszystkie tego typu pisma dotyczące całości wydziału. Skarga była na naszą nową koleżankę. Dwa miesiące. Już po dwóch miesiącach doczekała się imiennej skargi i to wyjątkowo wrednej. Ale jak to mówi M. każdego szkoda, tylko nie każdego żal... Można komuś zrobić na złość. To nic nie kosztuje (pozornie) ale jak już coś takiego robić to z głową. Tylko po co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz