niedziela, 17 marca 2013

gaz gaz gaz...

Spojrzałam jeszcze raz na zużycie gazu. Średnia 3,22m3 na dobę tej zimy. Niby spada. Zastanawiam się co mogłabym jeszcze zrobić żeby była bardziej delikatna dla mojego portfela. I już za wiele nie przychodzi mi do głowy. Cały świat zastanawia się nad ograniczeniem zużycia energii takiej czy innej ale jednak energii. Czy spanie z termoforem jest jedynym wyjściem żeby żyć w miarę normalnie i zużywać tyle energii żeby być w porządku w stosunku do świata? A może spanie w barchanowych gaciach i skarpetkach? Kiedy mieszkałam w bloku zajmowałam sie tym tematem od drugiej strony. Jak to zrobic żeby bezboleśnie obniżyć temperaturę bez wywoływania przeciągu i marnowania energii którą już zmarnowali sąsiedzi? Nie była to tajemnica że dążyłam do równowagi na poziomie 21 stopni Celsjusza i nigdy mi się to nie udało bo im bardziej ja zakręcałam ogrzewanie tym bardziej moi sąsiedzi odkręcali i usilowali mnie udusić, przy okazji marnotrawiąc potężne ilości ciepła. Zawsze uważałam że takie grzanie w blokach powinno być systemowo zablokowane powyżej 24 stopni w zasadzie rzadko kiedy uzyskując tak niską temperaturę u siebie. Kiedy teraz na to patrzę to niedowierzam bo w moim domu temperatura miłościwie panująca to 19 stopni Celsjusza bo każde pół stopnia wiecej to już musi być efekt pracy źródeł odnawialnych czyli kominka albo wtórnej działaności domowej czyli zysków od lodówki, komputera czy piekarnika.
Tak sie też zastanawiam, czy kiedy, co mi sie zdarza, włączam elektryczne grzanie grzejnika łazienkowego (suszarki) nie powinnam zakręcać termostatu centralnego ogrzewania żeby moja woda nagrzana prądem nie przedostawała sie do obiegu i nie grzała w zasadzie całości instalacji zupełnie niepotrzebnie?
Tak się też zastanawiam jeszcze ile osób tak naprawdę myśli o zużyciu prądu i gazu w swoich gospodarstwach domowych? i czy to myślenie ma jakiś globalny sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz