poniedziałek, 25 marca 2013

Helena Bonham Carter

Tak mi sie przypomło... kiedys w jakimś wywiadzie powiedziała że jej ukochanym elementem garderoby są pantalony.
A ja to se tak myślę... że ukochanego elementu garderoby to ja nie mam ale bym se kwaśnicę zjadła. Taką na świńskim ogonie. Albo żebrze. Ojojojoj jak ja bym zjadła taką aboslutnie kwaśną kapustową zupę z kminkiem i marchewką... Może ja bym ją jakoś odchudziła i te pół kilo tłuszczu zdjęła z wywaru? ale mi się chce cos takiego... Taki tam słodycz, zamiast batonika.
W sumie niby nic ale Helena Bonham Carter mi sie przypomniała. Bo odkurzałam. Schody moje tymczasowe z pajęczyn odkurzałam (godzina odkurzania 240kcal). Czarnego kota też mam, nic tylko się nie uczesać i będę wyglądać jak większa czarownica niż ona. A to wszystko przez domek z piernika. Przywieźli mostek. I wygląda jak mostek od błota do błota. Jak w krainie Oz. Tylko tam droga była żółta a u mnie jest brązowa. No chyba że zbliżamy się do Krainy Królowej Śniegu wtedy jest biała. No i teraz jesteśmy na etapie białej ale jako że ustaliliśmy że jest wiosna (tylko termometr się jeszcze nie zorientował) to pewnie niedługo stanie się znowu brązowa (błotnista) i grząska...
I będzie można włożyć letnie pantalony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz