poniedziałek, 11 marca 2013

hello Kitty!

Ale jaja! M mnie oświecił że Hello Kitty stała się satanistycznym symbolem. Kopara mi opadła bo ja już wszystko rozumiem ale tego nie. Ostatnio jakiś mądry ksiądz wyzywał dzieci z in-vitro jakby to wogóle jego problem był (ksiądz co zostawił kochankę rodzącą dziecko na plebanii dostał awans na Ukrainę i bynajmniej nie poczuwał się że zrobił cos złego bo przecież jak to skoro biskup go nagrodził przeniesieniem). A tu sie nagle okazuje że hello Kitty i koniki pony też są satanistycznymi symbolami o lalce Barbie juz nie wspomnę bo akurat sama jestem przeciwna kreowaniu wizerunku wychudzonej szczapy jako ideału i to już u takich małych dzieci. To czym sie te dzieci niby mają bawić? Potem złośliwie myślę że takie dmeonizowanie wszystkiego i zabranianie ciągnie dzieciaki do "słoneczka" bo one juz same nie wiedzą co jest dobre, co złe i w jakiej zabawce jest jaki przekaz podprogowy.
Przeprowadziłam sie niedawno. Zanim jeszcze się przeprowadziłam pod moimi oknami wybuchła awantura zakończona przyjazdem policji i zabraniem jednej pani sąsiadki (tej głośniej awanturującej się). Potem ta awanturująca sie pani wyniosła się gdzieś, okazało się że niezbyt daleko od mojego rodzinnego domu bo razem z mężem zakupili kawiarnię zresztą świetnie prosperujący biznes wymagający lekkiego odświeżenia. Ale kilka tygodni temu podjechał wóz z meblami i okazało się że nastąpił pełen wybuchów radości powrót moich sąsiadów. Nawet sie cichaczem ucieszyłam bo od tamtej strony nie miałam sąsiadów a ktoś obcy mi łaził po ogrodzie i zawsze istnieje szansa że ktoś by zauważył obcego albo przynajmniej mógłby zauważyć. Z racji tego że nie bardzo wiem jak wyglądali moi poprzedni sąsiedzi zresztą z obecnymi jest nielepiej to niewiele poza faktem że dobrze że ktoś mieszka zauważyłam. Do czasu. Kilka dni temu zadzwoniła moja mama że w kościele (obok tej kawiarni, której właścicielami są moi sąsiedzi) ogłosili zbiórkę na tych biedaków bo im sie kawiarnia spaliła (?!?) a oni mają kredyt do spłacenia i nie mają gdzie mieszkać. Mówiła mi też że jej kuzynka przejęła sie losem tych mieszkających kątem u znajomych biedaków a dzieci wyjechały do Stanów. W ramach nauczania kotów wychodzenia przez drzwiczki bywałam ostatnio w ogrodzie dość sporo i stwierdzam stanowczo że dzieci to moze i wyjechały do Stanów ale chyba na ferie zimowe bo już zdążyły wrócić i drą się niemiłosiernie goniąc po ogrodzie, "kątem u znajomych" to bardzo szerokie określenie i jak widać "biedacy" również. A tak to mieszkańcy wsi pieniążki na kredyt pozbierają, użalą się, odbudować pomogą (z tego co twierdzi mama, która z ciekawości poszła zobaczyć te straty ogromne to za wiele sie tam nie spaliło) a tutaj towarzystwo radośnie sobie mieszka i zbytnio nie oszczędza bo całymi nocami oświetlenie ogrodu się świeci, a przecież jak kogoś nie stać to jako pierwsze tnie sie właśnie takie koszty - niepotrzebne.
I tak sobie myślę że księża są różni, czasem naiwnie chcą pomóc a czasem nie wiem czego chcą ale robią mistrzostwa głupoty w tych swoich pomysłach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz