wtorek, 3 kwietnia 2012

ku wieczoru...

Siedze w tym moim biurze już dwa dni... a tu nadal 11.30. Dwie godziny temu była 11.25! Wczoraj zanim sie obejrzałam była 14.25 a dzisiaj tylko 11 i 11. A zapowiadało sie że jest dzieś ku wieczoru już...
Powinnam isć do domu. Położyć się. Pospać trochę. Poprzewracać siez boku na bok. Pomietosić kocura czarnego z żółtymi oczyskami wpatrzonymi we mnie jak w obrazek szczególnie w pobliżu kuchni. Pogadać z moją gderliwą Majeńką...
A tu? wkurza mnie. Normalnie wszystko mnie wkurza. Gadam z szefową a tu wpada taka niunia i przerywa. I wkurza mnie że nikt dziewczęcia niczego nie nauczył, mimo tego że jak jeszcze nie wiedziałam że jest w ciąży to powiedziałam głośno i dosadnie co sądzę o takim przeszkadzaniu. Nie wyciągnęła wniosków. Jak już urodzi trzeba będzie powtórzyć. Nie cierpię powtarzać i to tez mnie wkurza.
Pani z banku przysłała mi harmonogram na kredyt. No fajnie że przysłała, ale czemu ci złodzieje bankowi chcą ode mnie tyle kasy? 8% w skali roku? na 8 lat? 64% kwoty, którą pożyczyłam. Nic tylko parać sie lichwą. I to też mnie wkurza.
I właśnie dostałam wiadomość ile doroczna opłata za ubezpieczenie mojego samochodu wyniesie. To mnie juz nawet nie wkurza. Już nawet nie mam siły się na to wkurzać. Do listy moich cudnych ubezpieczeń obowiązkowych dodałam jeszcze to jedno. To już piąte w tym roku, jeszcze "tylko" dwa.
Zaleciałam do szefowej, napisałam posta, odebrałam dwa telefony, wykonałam dwa telefony a tu 11.50.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz