poniedziałek, 22 października 2012

rachunek sumienia

Czytam felietony. W zasadzie to czytam felietony dwóch autorów Piotra Czerwińskiego, który nadaje z Dublina i Jamiego Stokesa, który dla odmiany nadaje z Polski. Wpadł mi w ręce artykuł tego pierwszego o tym za co lubi Irlandię. Mieszkając tam już od siedmiu lat musi to chyba rzeczywiście lubić skoro nadal z takim luzem i dystansem pisze swoje felietony i niezmiennie mnie one bawią. Ale dzisiaj mnie zmusiło do refleksji, bo jak wiadomo nie od dzisiaj jestem gdzieś na rozstajach dróg między decyzją co zrobić ze swoim życiem, bo niestety jedna decyzja jest podjęta - zrobić cokolwiek trzeba bo niestety nie stać mnie na wspieranie państwa swoją pracą za zasiłek który na pierwszego nazywają poborami. Wczoraj miałyśmy na ten temat rozmowę z K. że w zasadzie mój pracodawca zrobiłby mi największą krzywdę gdyby mnie nie zwolnił.

Za co lubię mieszkać w Polsce?
Za najlepsze Włoskie knajpy poza Italią.
Za to że znam to polskie nasze lokalne bagienko i wiem jak rozmawiać z ludźmi. I za to że jeszcze mnie to śmieszy.
Za to że bez względu na to kiedy włączę wiadomości w telewizji od dwudziestu lat stale i wciąż podają to samo, aktorzy też rzadko się zmieniają. I mogę tego śmiało nie włączać. 
Za pewien stabilny stan nieposiadania.
Za to że od czasu do czasu lubię zjeść polską kuchnię a tu mamy dobrą, czasem można od matki jakiejś koleżanki dostać prawdziwą szynkę albo za pół wypłaty kupić dobrą kiełbasę od dziadka znajomego znajomego.

Gorzej z tym że jeżeli zacznę wymieniać rzeczy za które Polski nie lubię to mogę nie skończyć nigdy tej wyliczanki... a jaka ma być decyzja?

W sobotę byłam u babci. Lekko mi sie emocji z serca wylało odnośnie obecnej sytuacji trudnej do zniesienia, napięcia nerwowego zwiazanego z pracą. A babcia co na to? a nie martw sie dziecko najwyżej wyjedziesz, przecież masz tyle możliwości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz