poniedziałek, 1 października 2012

tęsknota...

Nie umiem sobie znaleźć miejsca.... Jesień. W zasadzie nic dziwnego że sobie nie umiem usiąść i patrzeć na świat spokojnie obrastając w fałdki. Coś mnie gna. Pędzi. Mam wrażenie że tu już robota skończona. Trzeba coś dalej, gdzieś indziej. Coś więcej. Mam wrażenie że jestem taka polska do szpiku kości. Zamiast usiąść i napawać się tym co mam coś bym zrobiła, gdzieś bym poszła. Stagnacja mnie nudzi. Potrzebuję adrenalinę. Adrenalinę zdobywania. Zakrętu za którym jest coś... Takie mam ciągotki do machania szabelką a nudnego siedzenia to tak niezbyt.... Ale co ciekawsze w domu lubię azyl. Spokój. Ciszę. Mruczenie kotów. Ciepły koc...
I tak mam już dosć tej stagnacji swojej pracy i szukam takiego małego haczyka żeby móc już robic coś innego. Iść sobie. Znaleźć coś nowego, przynajmniej na chwilę. A moje biuro jak na złość za nic ma moją potrzebę przerwy, wyrwania się stąd na chwilę chociaż kilka miesięcy i cierpliwie i z uporem maniaka nie daje pretekstu. To może zatłuc każdy charakter. Zmęczona jestem tym znużeniem. Mam wrażenie że to taka cisza przed burzą. Spokój pozorny a potem będzie tapnięcie. Tego tąpnięcia się boję. Ale może to bedzie ten moment kiedy przyjdzie pora powiedzieć dość.
A tu jesień. Niby niebo niebieskie ale nad miastem jest mgła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz