piątek, 2 listopada 2012

smarkatość

No i dopadło mnie. Ktoś mi tu przyniósł jakiegoś wirusa podłego i ledwo zipam. Smarkam i psikam. A fe jak ja za tym nie przepadam! Do tego jeszcze ta bezsenność. Stanowczo. NIE PRZEPADAM ZA PRZEZIĘBIENIEM. Ukradłam M wapno, tak wiem że lezało w mojej szufladzie na leki i napewno by mu data wyszła zanim M by go zużył ale ukradłam bo święcie wierzę ze wapno mi pomoże. A tu mowa o cmentarzach. O umieraniu, o pożegnaniach. O tych co odeszli.
Tak oczywiście że nie byłam wczoraj na cmentarzu. Za to byłam dwa tygodnie temu, trzy tygodnie temu i miesiac temu. Czyli dokładnie wtedy kiedy ci wszyscy którzy teraz tak pędem tam lecą nie byli. W zeszłym roku projektowałam pomnik. Prosty. Czarny. Tak jak lubię. Prosto i na temat. Bo projekty powinny być proste. Jak skała.
Dawno dawno temu powiedziałam mojej rodzinie jak ma wyglądać mój nagrobek. Nie żebym się spieszyła gdziekolwiek, ale ma być tak jak sobie wymyśliłam. Wszystko. W końcu potem ktoś tam będzie przychodził. Chyba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz