piątek, 16 listopada 2012

wyrzuty kieszeni

W zasadzie to sie zastanawiam. Czy wyrzuty sumienia z tytułu zachowania nie eko, sprzętów niskiej klasy energetycznej, prądożrących żarówek i nieocieplonego domu nie są czasem wyrzutami portfela. No bo jakby się temu przyjrzeć bliżej to jak nic wygląda że eko=oszczędny. Jak mi ktoś zarzuci że skąpa jestem to mogę śmiało zaprzeczać, ależ nie, ja jestem eko. Jestem zielona.
Dzięki uprzejmości M wymieniłam żarówki. Od razu moje ekosumienie i zielony portfel poczuły się lepiej. Zmniejszyłam wydzielanie dwutlenku węgla! Tak sobie to cichaczem przeliczyłam mam 12 żarówek po 15W (następnym razem kupię ledy ale teraz takie żarówki wystaczą) łącznie 180W jeżeli zapalę wszystkie naraz i spodziewam się że przelicznik jest godzinowy. Z ciekawości zerkam na te żarówki, które tu były zamontowane 865W za godzinę świecenia. Auć. To boli. Przy prawie 61gr za 1kWh plus przesyłowa taka siaka i owaka... Prawie 53grosze na godzinę świecenia światła (zakładając że świeciłabym wszystko jak leci). Od godziny 16 do 22 to 6 godzin i godzina rano i jak nic wychodzi 3,70 za jeden dzień (w zimie). W skali miesiąca to daje 111 złotych przy 23,10 dla mojego nowego zestawu żarówek obecnie. Za pozostałe 87 złotych 90 groszy można po miesiacu kupić kolejne 4 paczki żarówek i jeszcze zostanie na kawę. Niedrogą coprawda ale zawsze.
Dlaczego to liczę? zastanowiły mnie ostatnio dwie rzeczy. Jakąś chwilę temu byłam w gazowni i zgadałam się z jedną panią, która przyszła podać stan licznika, powiedziała mi że kiedy wymieniła żarówki na energooszczędne to przez pół roku nie płaciła za prąd bo po rozliczeniu okazało sie ze miała ogromną nadpłatę. Poza tym jaka jest rzeczywiście "wartość" takiej żarówki czy montowanie tych oszczędnych cudów nie jest tak naprawdę zapłatą za prąd tylko inaczej. I wygląda na to że niekoniecznie, chociaż szczerze mówiąc nie spodziewałam się że takie bardzo proste rozliczenie pokaże że taka inwestycja zwróci się już w ciągu miesiąca. Wiadomo do tego są jeszcze opłaty przesyłowe stałe, zmienne, stałozmienne i wszelkiego innego rodzaju z abonamentem włącznie ale to juz tylko energetyka jest w stanie zrozumieć.
Ostatnio rozmawiałam z moim ojcem na temat kosztów utrzymania domu i on był dość zmartwiony że mogę finansowo nie udźwignąć tego tematu. Nie ukrywam juz jakiś czas chodzi mi to po głowie, w końcu mieszkanie w centrum, centralne ogrzewanie, ciepła woda z junkersa (oczywiście też "skąp-eko") i kuchenka gazowa a dom na skraju wsi, ogrzewanie gazowe, ciepła woda ze zbiornika a kuchenka elektryczna, zamiast windy obsrany przez psa sąsiadów podjazd a zamiast pani sprzątającej łopata do śniegu. Ale jak tak myślę to nadal jestem naraz tylko w jednym pokoju i świecę światło tylko tutaj, gotować gotowałam tam to i tu muszę to robić, prać prałam, to odśnieżanie troche mnie przeraża ale przecież jakoś sobie dam radę. A finansowo? jak odpadnie czynsz (a w czynszu: woda, ogrzewanie, śmieci i sprzątanie) to powinnam jakoś zipać. Oczywiście bedąc eko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz