sobota, 17 listopada 2012

wiejska sielanka

Usiadłam nad pracą i słyszę wrogie warczenie, pomruki niezadowolenia i okazjonalne wrzaski. Nie ma to jak okazać władanie nad swoim terytorium pełnojajecznemu wrogowi przez okno. Koty stoją przed szybką i warczą na rudego z sąsiedztwa. Dałam jeść pogłaskałam ale jak widać potrzeba obrony własnego terytorium jest ważniejsza i większa bo stoją przed tym oknem i nic im nie pomaga. Gorzej że z tego co wiem o kociej psychologii mogę w tej sytuacji tylko pogorszyć sprawę.
A to było tak... poszły koty do tego miejsca, które kiedys będzie moim ogrodem i sobie spokojnie zwiedzały, znaczy jeden bo moja puchata miśka sama to owszem ale niekoniecznie wiec wychodzi na dwa metry od drzwi i wraca ale książę pan poszedł dalej. I spotkał na tym "dalszym" rudego z sąsiedztwa. Rudy go pogonił, potem on pobiegł za rudym ale jak się okazało to nie było zaproszenie do zabawy tylko jakaś dyskusja o terytorium więc mój kotek czarnotek się napuszył i był oburzony. Ale wtedy oburzona i pełna matczynego instynktu wkroczyłam ja w swojej głupocie wielkiej sypiąc kotom jedzenie do michy i zamykajac drzwi balkonowe bo nie bedzie mi tu moich maleństw nikt poniewierał. A teraz siedzą i stroją miny przez okno. I warczą na wroga zza szybki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz