O jak ja kocham staniki! I wszystko przez Makłowicza! no dobra co ma aktoro-kucharz do staników? no pozornie niby nic. Ale tylko pozornie. W 2009 roku blogiem roku została stanikomania. A ja akurat na zakupie byłam... kategoria "moje zainteresowania i pasje". I w końcu się dowiedzieliśmy czym poza graniem i gotowaniem pasjonuje się pan Makłowicz. I fajnie. To mu dodaje człowieczeństwa, skoro mu się nawet jedzenie nie przypala i przepuszcza pieszych na przejściu (jestem tego żywym dowodem).
Drążyłam temat parę dni, zmierzyłam się zgodnie ze wskazówkami podanymi na stanikowych stronach i wyskoczył mi rozmiar. Nie powiem oczy mi wyszły z orbit. Bo po pierwsze taki rozmiar NIE ISTNIEJE. Poza tym gdzie ten internet u mnie tyle cycków znajdzie żeby takie wielkie miski wypchać?!? Ale nie dałam za wygraną, pogrzebałam w internecie i znalazłam że w moim mieście znajduje się taki sklepik z brafitterką na wyposażeniu. Poszłam. Zima była, w sklepiku zimno jak jasna cholera a przecież zimno = niefajnie. Powiedziałam pani co odkryłam, ona zaczęła się śmiać. Finalnie okazało się że w moim internecie prawdę pisali! Wyszłam w staniku. Nie no nie w staniku. W biustonoszu. Nie powiem ale pół drogi macałam sie po piersiach. Gdzie one sie ukrywały przez te wszystkie lata!
W domu szybko zrzuciłam większość ciuchów i stałam przed lustrem i gapiłam się i macałam, żeby sprawdzić czy to aby napewno jest moje ciało. Zadzwoniłam do siostry i posłałam ją do pani B. Nie pamiętam co mówiła, ale ona też maniakalnie kupuje staniki. I mama też. I moje kolejne koleżanki zarażone przeze mnie manią posiadania...
I tak sobie myslę trzebaby sie znowu wybrać na łowy... albo chociaż do pani B. żeby wszystko znowu na nowo pomierzyć.
Drążyłam temat parę dni, zmierzyłam się zgodnie ze wskazówkami podanymi na stanikowych stronach i wyskoczył mi rozmiar. Nie powiem oczy mi wyszły z orbit. Bo po pierwsze taki rozmiar NIE ISTNIEJE. Poza tym gdzie ten internet u mnie tyle cycków znajdzie żeby takie wielkie miski wypchać?!? Ale nie dałam za wygraną, pogrzebałam w internecie i znalazłam że w moim mieście znajduje się taki sklepik z brafitterką na wyposażeniu. Poszłam. Zima była, w sklepiku zimno jak jasna cholera a przecież zimno = niefajnie. Powiedziałam pani co odkryłam, ona zaczęła się śmiać. Finalnie okazało się że w moim internecie prawdę pisali! Wyszłam w staniku. Nie no nie w staniku. W biustonoszu. Nie powiem ale pół drogi macałam sie po piersiach. Gdzie one sie ukrywały przez te wszystkie lata!
W domu szybko zrzuciłam większość ciuchów i stałam przed lustrem i gapiłam się i macałam, żeby sprawdzić czy to aby napewno jest moje ciało. Zadzwoniłam do siostry i posłałam ją do pani B. Nie pamiętam co mówiła, ale ona też maniakalnie kupuje staniki. I mama też. I moje kolejne koleżanki zarażone przeze mnie manią posiadania...
I tak sobie myslę trzebaby sie znowu wybrać na łowy... albo chociaż do pani B. żeby wszystko znowu na nowo pomierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz