poniedziałek, 16 stycznia 2012

gdybym była kim nie jestem...

Gdybym była moim nauczycielem francuskiego to chyba bym mnie wywaliła z lekcji. W zasadzie co tydzień bym siebie wywalała z lekcji. Takiego drugiego leniwego tumana to ja dawno nie widziałam. Ale z inwencją. Dziś usiłowałam wmówić mojemu nauczycielowi że bohater naszego zdania ma mal a la teste. No i prawie by mi sie ten włosko-francusko-hiszpański mariaż udał ale niestety mój nauczyciel zachował tyle przytomności umysłu że jednak nie wyszło. Pytanie ze słówek to moje pole do popisu. Wymyślam, tworzę, nawiązuję. Myślę że moim finalnym powołaniem jest esperanto jak sie go nie nauczę to sama wymyślę! Dzisiejszy hit:
- jak jest strajk? - pyta nauczyciel
- ... - nie da się opisać wytrzeszczu i skupienia (najbliżej byłam gateau ale z całą pewnością to jest ciasto i po kilku miesiącach nie usiłuję mu chwilowo wmówić że to kot co również mi się zdarzało)
- greve - odpowiada sam sobie widząc że nic z tego nie bedzie
- ah jak Place de Greve! (akcent na pierwszym e)
- a jest coś takiego?
- w czasach rewolucji francuskiej było, gilotyna tam stała
- ale wtedy jeszcze strajków nie było...
No i to by było na tyle. Dzisiejszą lekcję sponsorowała literka G jak strajk.

* dopisek
Sprawdziłam. Place de Greve a i owszem istnieje. Przed Hotel de Ville czyli dzisiejszym merostwem. I czemu mnie to nie dziwi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz