piątek, 13 stycznia 2012

Wielka niewiadoma

Dziś w programie porannym u pana Manna usłyszałam o tym co to mieszkaniec Warszawy (chyba) odkrył w damskiej torebce "znalezionej w parku". Otóż był to wąż. Chyba boa. I wielkie halo z tego od razu na pół kraju że kobita w torebce węża nosi. Też mi odkrywcze. A co on z tą damską torebką w parku robił to nikogo nie zainteresowało. Ja w torebce noszę niezliczone i niezbadane szczepy flory bakteryjnej niewiadomego pochodzenia i nie robię z tego awantur. Tak samo niebezpieczne a o niebo lżejsze. Cały zestaw do makijażu nosze, jakby trzeba było sobie trochę urody domalować i dosć regularnie sie w plastusiowym wehikule maluję (jakies 3-4 razy w tygodniu), tak mi sie właśnie przypomniało że mam mu powiedzieć żeby sobie lusterko naprawił bo się rusza samoczynnie i to zawsze przy prawym oku. I czasem miarkę noszę, bo przecież nigdy nic nie wiadomo. I parasol i trzy zestawy kluczy, w porywach do czterech, no nic specjalnego zupełnie. A jedna moja znajoma Włoszka to zawsze nosi parę obcasów i majtki na zmiane (mam nadzieję), bo przeciez nigdy nie wiadomo co sie przytafi a porządna kobieta jest zawsze na każdą okazję przygotowana. I kiedys akuratnio impreza obcasowa była, znajoma buciki z torebki wyciągnęła, majtki z obcasa odwinęła, japonki do torebki schowała, majtki wrzuciła i co? i juz była odziana na wieczorowo. A my sie jakimś tam wężem ekscytujemy. Przecież lepiej chyba mieć węża w torebce niż w kieszeni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz