wtorek, 31 stycznia 2012

mi by sie nie chciało...

Od dwóch tygodni koresponduję z jedna panią w sprawie schodów. No nic specjalnego schody. Zabiegowe. I tak sobie korespondujemy. Przysłała mi wycenę. Rysunek. Śmiech pusty mię ogranął. Zadałam pani kilka pytań, odpowiedziała, ja też odpowiedziałam. I tak sobie piszemy. I w zasadzie nic by nie było tylko straciłam sens tej rozmowy. Ta pani kompletnie nie ma bladego pojęcia na czym polega jej praca. Problem z tym że ja mam. Posłałam jej jakis lelawy rysunek w zeszłym tygodniu i dopisałam do tego takie magiczne zdanie "w razie jakichkolwiek pytań proszę o kontakt". Wczoraj przyszedł rysunek. Moje nerwy w normalnym trybie by tego nie wytrzymały i posłały pani ironiczny komentarz co sądzę na ten temat. Ale przecież nie wolno mi sie denerwować. Wiec cierpliwie posłałam pani resztę rysunków, o które powinna mnie była zapytać tydzień temu i czekam co sie stanie. Tylko nie mam pojęcia po co ja z nią koresponduję skoro ja podstawie tego co mi przysłała to wiem napewno ze tych schodów nie kupię. To że od dwóch tygodni tylko w jednym mailu użyła mojego imienia nie zmieniając go na inne dowolnie wybrane to już dodatkowy kamyczek. I tak sobie myślę że ona ma strasznie głupią robotę, bo mi by sie nie chciało wyobrażać sobie co ktoś ma na myśli, wolałabym zapytać a nie posyłać komuś byle co za kupę forsy z komentarzem w tle "będzie pani zadowolona".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz