piątek, 27 stycznia 2012

za zamknietymi drzwiami...

Mam sąsiadki. Patrzą na mnie krzywo. Odwiedzają mnie meżczyźni. Zazwyczaj w poniedziałki ten młody elegancik co to mówi na korytarzu po francusku, zawsze wychodzi po godzinie. Rzadziej we wtorki przychodzi ten starszy z brodą, ten no co to czasem przynosi jakieś rulony albo teczki. Ten starszy to nawet czasem przychodzi kiedy są moi rodzice. Zazwyczaj siedzi dłużej niż godzinę, do 21, czasem później. Zbereźnik jeden! Czasem jeszcze przychodzi taki chudy długi z teczkami i wychodzi po pół godziny. Ten co to raz przyniósł kota. Kot dalej ze mna mieszka. Ale ten to jest podejrzany bo czasem przychodzi też kiedy jest u mnie impreza. Wtedy wychodzi na papierosa z tą wysoką z wielkim dekoltem. No i ten młody co czasem nocuje a potem wychodzi o szóstej rano. No i był ten narciarz ale przestał przyjeżdżać. Zresztą on to tylko na noc przyjeźdżał i tłukł sie nartami po korytarzu po nocy.
Nie jest to tajemnica że moje sąsiadki niezbyt mnie lubią. Głównie z powodu tego że raz zalali mi mieszkanie, a poza tym zakręcam ten cholerny kaloryfer i bezczelnie pisze do spółdzielni żeby całkiem ten cud techniki zlikwidować. Jak przychodzą panowie to sąsiadki uchylaja drzwi. A sąsiedzi z meliny zaczęli mi sie kłaniać. Bo kto to wie co sie dzieje za moimi drzwiami. Bo w końcu to elegancki lokal jest :) a nie jakiś byle burdel! No i śmiać mi sie chce bo oczywiście ja na to nie zwracam uwagi, ale dzisiaj mi mój nauczyciel francuskiego zwrócił uwagę że zepsuliśmy sąsiadkom grafik :) I w przyszłym tygodniu też zepsujemy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz