niedziela, 12 lutego 2012

kuchnia dla zdolnych inaczej

Pokroiłam pory. Nie miałam pojęcia że one przy krojeniu nie dość że śmierdzą jak cebula to jeszcze mają ten łzawy czynnik. No cóż człowiek sie uczy całe życie. Do tej pory zazwyczaj występowały w sałatce z jabłkiem w parze i rodzynkami (nie mam pojęcia jak sie to robi). Smażą się. Na maśle. Mam pewne wrażenie że jak zjem te wszystkie moje eksperymenty kulinarne to będę te cebulopochodne trawić do przyszłego miesiąca. Nie mam pojęcia po co ja to robię. I jeszcze to ciasto chłodzące sie w lodówce! Miesiąc temu o tej porze bym nalała wrzątku do wanny i poszła się zrelaksować, zrobić sobie peeling i maseczkę, albo wzięła ksiażeczkę. Co we mnie wstąpiło? Sama siebie nie poznaję.
Mój ostatni eksperyment kulinarny - tarta szpinakowa na kupnym spodzie nie spotkał się z zachwytem mojej rodziny, za co oczywiście spektakularnie się sfoszyłam. Bo nikt nie pochwalił, ale każdy miał coś na temat do powiedzenia. Oczywiście najbardziej konkretną i jedyną konstruktywną radę dał mój szwagier, który nawet mojej tarty nie spróbował. Otóż szpinak trzeba odcisnąć bo wtedy ciasto się nie moczy i teoretycznie jest lepsze. O ile oczywiście kupione ciasto może być lepsze. Rodzinie za dobre rady dziękuję, następnym razem zaproszę obcych - takich którym nie wypada krytykować.
W pewien sposób mnie to fascynuje, mam 32 lata i uczę sie gotować, to nie jest jak nauka języków obcych - to jest jak nauka kompletnie innej cywilizacji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz