sobota, 11 lutego 2012

ostoja doskonałości

Jestem doskonałym człowiekiem. Jestem fantastyczna sama w sobie. Powtarzam sobie po cichu mantrę. Od godziny latam na szmacie. Ja?!? Jestem doskonałym człowiekiem. Może nie dostanę pucharu za doskonałe prowadzenie domu, no dobra moze nie dostanę też pucharu za prowadzenie domu tak sobie ale robię coś w tym kierunku żeby mojego domu nie pokochały karaluchy ani żadne inne robactwo. Gary sie myją. Monotonny szum zmywarki mnie uspokaja, bo oznacza że zapakowałam tam tyle ile tylko się dało a ta cała reszta brudnych garów sie nie zmieściła, ale jest w zlewie a nie na blacie czyli i tak dobrze. O! Mam blat w kuchni. Lepiej mi. W soboty myję kabinę prysznicową. Jak odpowiednio wiele sobót temu poświęcę to resztki osiadłego kamienia same się zetrą, taka jest moja wizja praw fizyki. Moje ręce wyglądają jak z horroru. Umyłam resztki wczorajszego szpinaku z okapu. W mojej głowie poza mantrą pojawia sie pytanie czy tartę szpinakową na kupnym spodzie z francuskiego ciasta można mrozić? Przy szorowaniu kibla zaczynam sie śmiać. O kurde ale ja sie do tego nie nadaje zupełnie. Kończę z tym i idę sobie zrobić kawę. Mój kubek kawowy jest czysty. Mam lekkiego hopla na punkcie moich kubków. To chyba jedyne pozostałości po mężczyznach przemykających przez moje życie. Najbardziej lubię ten kubek z Henrykiem VIII co miał jedyne 6 żon, dostałam go od exmęża. Nie pozwalam nikomu z niego pić, bo drugiego tak ironicznego prezentu w życiu nikt mi nie dał. No i mam jeszcze obgryziony kubek z kotem. Dostałam go od zaprzyjaźnionego konstruktora kiedy miałam dość trudny czas w życiu, jest na nim napis "tyle szczęścia ile tylko dasz rady unieść". Nastawiam kawę i dla uspokojenia sumienia idę jeszcze włączyć pralkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz