niedziela, 19 lutego 2012

postanowienia...

Postanowiłam sobie że się wyśpię. Że będę spać aż mi sie nie znudzi. I jakież jest moje zdziwienie że sie nie udało... koło 2 powinnam była się przebudzić bo kot powinien wrócić do domu. Zawsze mniej więcej o tej porze wraca robiąc tyle hałasu że nieboszczyk by się obudził. O 4.38 stoi przed miską i śpiewa. A tu nic. Kota nie ma. Cisza. O 4.40 wstałam i poszłam sprawdzić co się dzieje. Kota nie ma. No pewnie gdzieś śpi u sąsiadów w stodole wstanie to przyjdzie. Położyłam się. Godzina 6 Lola skacze mi po głowie. Wstawaj wstawaj ja chce siku! wstałam. Wypuściłam ją, bo druga się nie ruszy z łóżka. Ledwo się położyłam 6.30 druga chce wyjść. Jest dodatnia temperatura mogłyby sobie biegać ale oczywiście za 5 minut słychać dobijanie się do drzwi. Godzina 8 i znowu ktoś skacze mi po głowie. Wstawaj wstawaj, chcemy jeść. Już nawet sie nie zdenerwowałam. Oczywiście to co im ugotowałam w czwartek się już dawno skończyło... A teraz jak już szczęśliwie usiadłam przyszła mała kotka mojej mamy siedzi mi na kolanach i rozdaje buziaki w nos i mruczy. I nawet nie ma jak się na to towarzystwo wkurzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz